Kino Mocne (recenzja)
Zjawisko łączenia gatunków muzycznych i nowatorskich interpretacji klasycznych dzieł nie jest w Polsce niczym nowym. Najczęściej jednak artyści decydują się na własne podejście i aranżacyjne rewolucje w wypadku muzyki poważnej, głównie oczywiście Chopina, czego szereg przykładów mieliśmy możliwość usłyszeć zwłaszcza w 2010 r. przy okazji Roku Chopinowskiego. Rzadziej „na warsztat” brane są utwory filmowe. Na tym większą uwagę zasługuje więc projekt „Kino Mocne”, w ramach którego uznani charakterystyczni polscy muzycy zaskakują nas awangardowym i nowatorskim podejściem do szlagierów międzywojennej polskiej muzyki filmowej.
„Reżyserem” przedsięwzięcia, pomysłodawcą, producentem oraz osobą odpowiedzialną za aranżacje utworów jest Dariusz Makaruk. „Kino Mocne” efektownie miesza historię ze współczesnością. A ta historia reprezentowana jest tu przez takie postacie polskiej kultury jak Henryk Wars czy Władysław Szpilman. Zaprezentowano też twórczość Zygmunta Wiehlera i Alfreda Metodysty. Ich kompozycjom towarzyszą znane od pokoleń teksty Ludwika Starskiego, Emanuela Szlechtera, Jerzego Jurandota, Henryka Herolda Szpilmana czy Hanki Ordonówny. Muzyka i słowa wymienionych twórców znane nam są dzięki wykonującym je popularnym aktorom i piosenkarzom pierwszej połowy XX wieku, jak np.: Eugeniusz Bodo, Aleksander Żabczyński, wspomniana już Hanka Ordonówna, Tola Mankiewiczówna czy Hanna Brzezińska. Szczególnie popularny jest u nas aktualnie ten pierwszy. A to dzięki telewizyjnemu serialowi „Bodo”, który przypominał nam klimat, a także muzykę dwudziestolecia międzywojennego. Płyta powstała więc w dobrym momencie. Szlagiery popularne w latach 30. dostajemy tutaj w zaskakujących i nowoczesnych wersjach. A jest to zasługa nietuzinkowych artystów, których Makaruk zaprosił do współpracy.
Na zdjęciu Michał Urbaniak, autor: Bartosz Maciejewski
Jako pierwszych z nich na płycie usłyszeć możemy Michała Urbaniaka i Asję Czajkowską w utworze „Dzisiaj ta, jutro tamta”. Wokalistka obdarzona nietuzinkowym głosem, który potrafi modulować i wykorzystywać w różnych konwencjach, ciekawie wypada w „konfrontacji” z Eugeniuszem Bodo, którego wokal został umiejętnie wsmaplowany w całość kompozycji. Całość, podszyta dźwiękami wirtuoza skrzypiec Michała Urbaniaka, który w tym utworze popisuje się także bardzo dobrą grą na saksofonie, brzmi jazzowo-swingująco. Za to drugi na albumie utwór „W małym kinie” z jakże dobrze nam znanym, charakterystycznym motywem jest bardziej elektroniczny. Nie może to jednak dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że za utworu odpowiada tutaj Makaruk. Wspiera go Wojciech Mazolewski – basista i kontarbasista, jeden z czołowych przedstawicieli tzw. nowoczesnego jazzu, a dla wielu raczej „yassu”, czyli muzycznego tygla łączącego takie gatunki jak punk, folk, a przede wszystkim muzykę improwizowaną i właśnie jazz. Roli wokalisty podjął się tutaj Czesław Mozil, który śpiewa wyraźniej niż ma w zwyczaju. Pasuje mu ten utwór. Mazolewski z Urbaniakiem (w roli saksofonisty) efektownie uzupełniają się także w evergreenie polskiej muzyki rozrywkowej, czyli „Umówiłem się z nią na dziewiątą”.
Cechą charakterystyczną całej płyty jest jednak różnorodność aranżacyjna, czyli znak rozpoznawczy Makaruka. Mamy więc tutaj dużo dubu, czyli przetwarzania oryginalnej muzyki w ten sposób, by szczególnie eksponować sekcję basową, ale także sporo muzyki elektronicznej i sampli. Na szczęście nie zapomniano także o klasycznych instrumentach i możemy usłyszeć fortepian, trąbkę czy wspominane skrzypce i saksofon. Dominuje swing, jazz i elektronika, ale płyta zawiera nawiązania także do innych gatunków, w tym hip hopu – sample charakterystyczne dla tego stylu możemy usłyszeć w utworze „W tę upalną noc”, do tekstu Hanki Ordonówny. W tym nagraniu znalazł się także znakomity smyczkowy podkład stworzony przez Urbaniaka. Ten sam artysta swoją grą na saksofonie czaruje nas z kolei w kawałku „Nie ma szczęścia bez miłości”, w którym jest zresztą sporo efektów dźwiękowych retro.
Na zdjęciu Asja Czajkowska, autor: Justyna Jaworska
Zarówno elektronicznie, jak i instrumentalnie brzmi zaś „Ach śpij kochanie”, w którym dominuje basowy podkład Mazolewskiego. W obu wspomnianych utworach śpiewa zaś Czajkowska, która odpowiada za większość partii wokalnych na płycie. Tak jak wspominałem, ma ona ciekawą barwę głosu, ale chyba zbyt często przyjęła na płycie konwencję śpiewania w sposób dziecinny. Z drugiej strony przenosi nas dzięki temu w bajkowy świat. Bardziej „dorośle”, ba, wręcz zmysłowo brzmi za to Magda Dąbrowska, która uwodzi nas swoim wokalem w utworze „Lisie ognie”. Co ciekawe, jest ona też autorką tego tekstu, za muzykę odpowiada zaś Makaruk. To jedyny nowy utwór na płycie.
Na zdjęciu Dariusz Makaruk, autor: Adrian Kwidzynski
Poza Mozilem śpiewają także inni panowie, tacy, których nie kojarzmy raczej z repertuarem zaprezentowanym na płycie: Tomek Lipiński i Robert Brylewski. Moim zdaniem niespecjalnie pasują oni do tego projektu. Lipiński wykonuje w bardzo smutny, niemal rozpaczliwy sposób utwór „Już nie mogę dłużej kryć”. Jego interpretacja nie pasuje do pozostałych wykonań, tym bardziej że utwory zaprezentowane na płycie mają na ogół radosny wydźwięk i humorystyczne akcenty. Ale być może takie było założenie, by i na „smutno” coś się w „Kinie Mocnym” znalazło. Tym bardziej że utwory, które powstawały pod koniec lat 30. XX wieku z perspektywy czasu mają nieco inny wydźwięk. W momencie ich powstawania niektóre były radosne i wręcz hedonistyczne („Dzisiaj ta, jutro tamta”), ale biorąc pod uwagę fakt, że niedługo później rozpoczęła się II wojna światowa, ich współczesna interpretacja może być inna. I o to chyba chodziło Makarukowi, by nastrój utworów był, podobnie jak muzyka, różnorodny, żeby pokazać całe spektrum emocji, nie tylko radość. A te smutne, nostalgiczne i skłaniające do refleksji nuty słychać właśnie chyba najlepiej w utworze śpiewanym przez Lipińskiego.
Na zdjęciu Robert Brylewski, autor: Dariusz Makaruk
Nie bardzo natomiast rozumiem, jakie było założenie nowej wersji „Reform pani minister” (w której efektownym pianistycznym solo popisuje się Makaruk), które w groteskowy sposób zaśpiewał Robert Brylewski. Przypuszczam, że chodzić mogło o pastisz, podobnie jak to było w przypadku oryginalnej wersji, która była prześmiewcza. Niemniej sądzę, że znajdą się tacy, którym takie interpretacje obu panów mogły przypaść do gustu. Dla mnie mimo wszystko najciekawiej wypadła Czajkowska łącząca różne techniki wokale. Jej głos najbardziej dojrzale i poważnie brzmi w szlagierze „Nie kochać w taką noc to grzech” śpiewanym w oryginale przez Aleksandra Żabczyńskiego i Lodę Niemirzankę. Zupełnie inny wokal prezentuje choćby w utworze „Może Ty będziesz mą królewną”, „Nie ma szczęścia bez miłości” czy remiksie utworu „Dzisiaj ta, jutro tamta”, w którym ponownie „towarzyszy” jej Bodo. Swój ślad na płycie zostawiał także Michael „Patches” Stewart – wybitny jazzman mający na swoim koncie współpracę między z Marcusem Millerem, Quincy Jonesem czy Whitney Houston. Dźwięki jego trąbki są niewątpliwie atrakcją „W małym kinie” oraz „Lisich ogni”.
„Kino Mocne” na miano arcydzieła z pewnością nie zasługuje, ale jest jak najbardziej godne zainteresowania ze względu na swoją oryginalność, odwagę aranżacyjną, udział znakomitych muzyków, a także ze względu na wartość być może największą – popularyzację znakomitej polskiej muzyki i kinematografii sprzed ponad pół wieku. Mam na myśli takie filmy, jak: „Ada! To nie wypada” (1936 r.), „Piętro wyżej” (1937 r), „Pani minister tańczy” (1937 r.), „Paweł i Gaweł” (1938 r.) czy „Wrzos” (1938 r.). Niekonwencjonalne podejścia przy jednoczesnym poszanowaniu tradycji w połączeniu z wizją i rozmachem Makaruka sprawiają, że jest to projekt, nad którym warto się pochylić.
Tekst: Michał Bigoraj
Zdjęcia dzięki uprzejmości Agencji Krab Music House&Special Events