Tarja Turunen - "The Shadow Self" (recenzja)
Tarja Turunen przygotowała na ten rok podwójną niespodziankę dla swoich fanów, nie tylko zapowiedziała wydanie pełnoprawnego albumu „The Shadow Self”, który ukazał się 5 sierpnia, ale i z powodu dużej ilości nagranego materiału zdecydowała się wydać jego prequel „The Brightest Void”.
Nowy album to 11 kompozycji, z których część mogliśmy już poznać za sprawą wcześniej wspomnianej płyty "rozgrzewki". Album otwiera "Innocence", złożona piosenka na którą składają się dźwięki fortepianu, gitary, momenty instrumentalne i operowe zaśpiewy Tarji. Sześciominutowy utwór daje sporo przestrzeni w którą możemy się wsłuchać szukając kolejnych pięknych dźwięków. Ta piosenka jest taka, jak cały ten album, złożona i zaskakująca, kiedy już wydaje nam się, że doskonale wiemy co będzie za następnym zakrętem okazuje się, że nie mieliśmy racji. Gdy już toniemy w ciszy nagle Tarja powraca i wyśpiewuje kolejne zwrotki. Utwór z numerem dwa „Demons in You” to zupełnie inny rodzaj muzyki zmierzający w stronę metalu, zaczyna się od doskonałego gitarowego riffu, następnie wchodzi głos Tarji dopełniony wokalem Alisse White-Gluz z Arch Enemy. Przez cały czas towarzyszy nam gitara, a całość utrzymana jest w dość mrocznym klimacie, którego dopełniają przenikające się wokale i pogłos.
Następny w kolejce jest "No Bitter End", znany już z wcześniejszego albumu choć tutaj zaprezentowany w nieco innej formie. Mocna gitara we wstępie kusi nas obiecującym rockowym kawałkiem i w zasadzie nie zawiedziemy się. Piosence nie brak momentów na oddech, które jednak doskonale dopełniają całości. Wyśpiewany z energią refren sprawia, że chce się zapętlać tę piosenkę. W ”Love to Hate” znowu wracamy do fortepianu, któremu od pierwszych chwil towarzyszy również dźwięk gitar. Dzięki obecności sitaru utwór nabiera nieco onirycznego klimatu. Po trzech dość żywiołowych piosenkach, płyta zwalnia tempo. Kolejna piosenka może nas mocno zaskoczyć, jest to bowiem „Supremacy” zespołu Muse. Wykonanie Tarji nie różni się w sumie szczególnie od tego co zaprezentowali nam brytyjscy muzycy. Oczywiście wokalnie to dwa różne wykonania, choć możemy śmiało uznać, że Tarja podąża rejonami Matta Bellamy'ego. Wybór piosenki wydaje mi się dość niecodzienny, wykonanie jest całkiem niezłe, a Tarja ukazuje swoje możliwości, choć jednak zdecydowanie nie uda jej się przebić oryginału. Chwilę wytchnienia przynosi nam "The Living End", które otwiera gitara akustyczna. Muszę przyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam, przez kilka chwil myślałam nawet, że może na moją playlistę wskoczył utwór innego wykonawcy. Nie oznacza to jednak absolutnie, że balladowa piosenka jest kiepska, na uwagę zasługuje zwłaszcza użycie kobzy czy tamburynu. Także w tej piosence warstwa muzyczna została dopracowana w pełni.
Od onirycznych dźwięków rozpoczyna się również "Diva", całość utrzymana jest w bajkowej konwencji, która pobudza wyobraźnię. Z tego nierealnego snu wyrywa nas rockowe "Eagle Eye" w którym wokalnie udziela się Toni Turunen, brat wokalistki. Ich głosy świetnie się dopełniają i pomimo nieco ostrzejszego charakteru nadal pozostajemy w magicznych dźwiękach. Nie inaczej jest w przypadku instrumentalnie rozpoczynającego się "Undertaker", który momentami przypomina nam dokonania muzyki filmowej. Nie obawiajcie się, niebawem dołączy do tych dźwięków ciepły głos Tarji. Zmierzając w stronę końca otrzymamy "Calling from the Wild” ze spokojnym wstępem i gitarowym rozwinięciem. Wokal Tarji przypomina tutaj momentami dokonania znane z Nightwisha. Na koniec czeka nas 12-minutowa piosenka "Too Many".
Nowemu albumowi Tarji nie zwali z nóg innowacyjnością czy zmianami, to tak naprawdę logiczna kontynuacja drogi obranej przez Tarję na poprzednich albumach. Jednak "The Shadow Self" to wydawnictwo bardzo złożone i w wielu miejscach dość zaskakujące. Mnogość tematów muzycznych jest obecna w każdej z piosenek. Jeśli damy temu albumowi czas i wsłuchamy się w poszczególne utwory znajdziemy tu wiele muzycznych smaczków, które może nie od razu do nas przemówią. To jest płyta w którą włożono wiele serca i wyobraźni, nie chce mówić, że to najlepsza płyta Tarji, ale jest magiczna i pełna piękna i właśnie dlatego warto jej dać szansę.
Tracklista:
01. Innocence
02. Demons In You (feat. ARCH ENEMY's Alissa White-Gluz)
03. No Bitter End
04. Love To Hate
05. Supremacy
06. The Living End
07. Diva
08. Eagle Eye
09. Undertaker
10. Calling From The Wild
11. Too Many
Recenzowała: Monika Matura
Ocena: 5/6
Warto posłuchać: "No Bitter End, "Demons In You", "Eagle Eye"