James Arthur - "Back from the Edge" (recenzja)
Trzy lata przyszło nam czekać na następce debiutanckiego, imiennego albumu Jamesa Arthura, z którego pochodzi "Impossible", piosenka, która szybko stała się bestsellerem. Drugim albumem Brytyjczyk udowadnia, że nie zamierza odcinać kuponów od dotychczasowej popularności.
James Arthur mógł pójść łatwiejszą drogą i zaoferować nam drugi album, który stanowiłby kalkę jego debiutu, postanowił jednak poczynić krok dalej i zaproponował nam na "Back from the Edge" ewolucję. Tytułowy utwór otwierający album zaczyna się dość refleksyjnie, Arthur zdaje się rozliczać ze swoimi demonami. Przy czym robi to w sposób wpadający w ucho od pierwszego przesłuchania, tak, że trudno powstrzymać się od powtarzania słów refrenu. Od pierwszej piosenki czuć również znaczną zmianę, która zaszła w warstwie wokalnej. Muzyk chętnie wykorzystuje swoje zdolności często serwując nam chrypkę. Typową balladę, która wyrosła z doskonale znanych dla Brytyjczyka regionów, stanowi "Say You Won't Let Go". Pewnym zaskoczeniem może być z kolei "Prisoner", który miesza soul z rapem. Nie bez przyczyny zwycięzca X- Factor kojarzony jest z piosenkami raczej spokojnymi i nastrojowymi, takich też dostaniemy sporo na tym albumie, pośród nich znajduje się "Can I Be Him" czy "Train Wreck", na szczególną uwagę zasługuje jednak "I Am", wokalnie jest to dla mnie jeden z najlepszych utworów na tym albumie. Warto zwrócić uwagę również na "Sober" sięgający klimatów funku. Nieoczywisty jest także "Phoenix". Na zakończenie warto posłuchać jeszcze "Let Me Love the Lonely" w duecie z Mariną.
"Back frome the Edge" to zabawa ze stylami, której słucha się z przyjemnością. Album bywa co prawda momentami nierówny, zwłaszcza jeśli chodzi o ballady, na całe szczęście z rzadka przygniatają nas one jednak swoim ciężarem, co prawda nie znajdziemy tutaj równie lekkiej piosenki co „Is This Love” czy "You're Nobody 'Til Somebody Loves You" z poprzedniego albumu, ale i tak jest dość różnorodnie i naprawdę jest go za co polubić. Nowy album to ciekawy rozdział w karierze Brytyjczyka, któremu raz jeszcze udało się połączyć melancholię i optymizm, a przy tym otrzymaliśmy nieco eksperymentalnych dźwięków i chwytliwych melodii, od których trudno się oderwać.
Tracklista:
1. Back from the Edge
2. Say You Won’t Let Go
3. Prisoner
4. Can I Be Him
5. I Am
6. Train Wreck
7. Safe Inside
8. Sober
9. Phoenix
10. Let Me Love the Lonely
11. Sermon
12. Remember Who I Was
13. Finally
14. Let Me Love the Lonely (feat. MaRina)
Recenzowała: Monika Matura
Ocena: 4,5/6
Warto posłuchać: "Prisoner", "I Am", "Back from the Edge",