
Europejska Stolica Kultury Wrocław - wspominamy 3-Majówkę
Jelonek fot. Marcin Jarecki
W ubiegły weekend we Wrocławiu odbyły się imprezy w ramach Weekendu Zamknięcia Europejskiej Stolicy Kultury, którą, jak wiemy, to miasto było w 2016 roku. Ten niezwykły rok w historii stolicy Dolnego Śląska uświetniło także wiele wydarzeń muzycznych, o których pisaliśmy na naszych łamach, m.in. skutecznie pobity Gitarowy Rekord Guinnesa, magiczny koncert Davida Gilmoura, czy też imponujący show, jaki dali Iron Maiden. Z okazji zakończenia wydarzeń związanych z Europejską Stolicą Kultury chcielibyśmy przypomnieć jedno z nich.
Festiwal 3-Majówka był imprezą towarzyszącą Gitarowemu Rekordowi Guinnessa. Rekord został pobity, a dwudniowy festiwal (2 i 3 maja) swoją obsadą podniósł rangę tego wydarzenia. Koncerty odbywały się jednocześnie na dwóch scenach: na terenie urokliwej Pergoli i w Hali Stulecia. Pierwszego widziałem Jelonka. Wraz z zespołem zaprezentował to, z czego jest najbardziej znany: niemal wirtuozerskie interpretacje utworów od Rossiniego po Boney M., zabawną konferansjerkę i interakcję z publicznością. Panowie rozgrzali widownię przed Melą Koteluk. Sympatyczna wokalistka pokazała drapieżne oblicze, wykonania utworów odbiegały od wygładzonych studyjnych aranżacji. Jako kolejna wystąpiła eksperymentalna Brodka, która uroczo prezentowała się z gitarą, a jej eklektyczny repertuar (w tym z ostatniego albumu „Clashes”) momentami ocierał się o pogranicze rocka. To wszystko działo się na Pergoli.
W międzyczasie w Hali Stulecia koncert dało Lao Che. Co ciekawe, nie było na nim żadnego utworu z płyty „Powstanie Warszawskie”. Bardziej przewidywalnie wypadł na Pergoli Kult, który zaserwował zestaw hitów, tradycyjnie wieńcząc całość bisem w postaci kawałków: „Polska”, „Krew Boga” i „Sowieci”. Na zakończenie pierwszego dnia zagrał Hey. Nosowska i spółka przeplatali przeboje repertuarem z ostatniej płyty „Błysk” – na której rock miesza się z elektroniką. W międzyczasie w hali koncert dał Krzysztof Zalewski, swego czasu wspierający Hey na instrumentach klawiszowych. Przed nim wystąpił Artur Rojek, który porwał publiczność emocjonalną interpretacją swoich utworów, m.in. „Beksy”. Warto odnotować też występ belgijskiej wokalistki Selah Sue, uważanej za jedno z największych objawień muzyki soulowej ostatnich lat, i coraz bardziej popularnego Korteza.
Luxtorpeda fot. Marcin Jarecki
Drugiego dnia na terenie Pergoli miały miejsce koncerty rockowe najlepszych polskich kapel. Rozpoczęła Luxtorpeda, jak zwykle prezentując rock bardzo zaangażowany. Już na ich koncercie pojawiło się pogo (przy okazji np.: „Mambałaga”), którego nie zabrakło także podczas występu Acid Drinkes. Publiczności w świetnej zabawie nie przeszkadzał nawet coraz mocniej padający deszcz. Do Titusa i kolegów gościnnie dołączył dawny gitarzysta formacji – Robert „Litza” Friedrich. Panowie wspólnie wykonali m.in. „Seek & Destroy” Metalliki. Bardziej stonowany nastrój panował podczas koncertu Comy. Piotr Rogucki jak zwykle aktorsko interpretował błyskotliwe teksty. Szczególnie efektownie wypadło „Los cebula i krokodyle łzy”. Najlepszy show festiwalu dała jednak Pidżama Porno. Grabaż był dobrze dysponowany wokalnie, do poziomu lidera dopasowali się koledzy i panowie zaprezentowali nam pełne rockowej energii i szczerości widowisko, w którym znalazły się klasyczne numery, jak „Bal u Senatora’ 93” czy „Ezoteryczny Poznań”. Na koniec zagrał happysad. Refleksyjny, łagodny rock świetnie pasował na koniec pełnego emocji dnia.
Titus z Acid Drinkers fot. Marcin Jarecki
Zestaw zespołów sprawił, że skupiłem się głównie na koncertach pod gołym niebem, ale warto wspomnieć, że równolegle w Hali Stulecia wystąpili m.in. Organek, Maria Peszek, Łąki Łan. Najwięcej czasu „halowego” spędziłem na koncercie Dawida Podsiadło, który, co ciekawe, swoją najpopularniejszą piosenkę „W dobrą stronę” zaprezentował już na początku. Festiwal swoim poziomem i obsadą znakomicie wpisał się w fakt, że Wrocław był w tym roku Europejską Stolicą Kultury.
Recenzował: Michał Bigoraj
Zdjęcia: Marcin Jarecki