
RELACJA: Hey w Krakowie
W czwartek 5 stycznia formacja Hey odwiedziła Kraków, by zagrać zaplanowany pierwotnie na grudzień koncert promujący najnowsze wydawnictwo grupy "Błysk".
Pierwsze co rzuciło się w oczy przybywającym na salę Klubu Kwadrat, to urządzona na czerwono scena. Punktualnie pojawili się na niej muzycy również ubrani na czerwono. Taki efekt wizualny robił naprawdę dobre wrażenie. Koncert otwarł tytułowy "Błysk", po którym wokalistka przeprosiła za grudniową nieobecność - "Nie obiecuję, że dzisiaj się uda. Jestem ciągle chora. Nawet sobie pomyślałam, że może to jest moje przeznaczenie być chorą. Tylko nie wiem co dobrego dla świata z tego może wyjść" - dodała. Nie byłoby może w tych słowach nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Nosowska zazwyczaj niewiele mówi na koncertach. Paradygmat ten uległ zmianie na trasie przedBŁYSK, gdzie jak sama zaznaczała, słowotok spowodowany był najpewniej stresem związanym z przyjęciem nowej płyty. Sądząc jednak po ilości zgromadzonych osób płyta jak najbardziej przypadła fanom do gustu i słusznie, bo to moim zdaniem jeden z najlepszych polskich albumów ubiegłego roku.
Nowy album został odegrany tego wieczoru w całości, temperaturę podniósł zwłaszcza singlowy "Prędko, prędzej" czy doskonałe "Hej,hej, hej" z chrypką Nosowskiej. Po nowościach pora na kawałki nieco starsze, i tak zapowiedziano przekrojową podróż po piosenkach z różnych okresów twóczości zespołu. Znalazło się miejsce między innymi na "Mikimoto - król pereł", "Byłabym", "Luli Lali", "A Ty?" czy "[sic!]". Prawdziwym smaczkiem był jednak cover Kultu "Arahja", który wypadł naprawdę dobrze. Pozostając w rozmarzeniu spowodowanym obecnością wcześniejszych dokonań, chciałoby się żebygrupa Hey ruszyła kiedyś w trasę pod szyldem największych przebojów.
Czwartkowy koncert to z jednej strony doskonała forma Nosowskiej, która mimo choroby tryskała humorem, a wbrew jej obawom nie miała czego tuszować, bo jej głos brzmiał świetnie. Żartowała, między innymi, że podzieli się z muzykami śpiewem - "Najwyżej wy będziecie śpiewali, a ja będę tylko mówiła między piosenkami, bo ja nie dopuszczę do sytuacji, że będę jak Mariah Carey w Nowym Jork" - na co publiczność wybuchła śmiechem. No i jak tutaj jej nie lubić i nie ulec jej czarowi? Krakowski koncert nie był jednak popisem jednego aktora, warstwa instrumentalna brzmiała doskonale i to także jeden w powodów, dla których chce się bywać na koncertach. Hey w dalszym ciągu pokazuje, że minimalizmem zdziałać można cuda. Na koniec wokalistka podziękowała za przybycie oraz życzyła wszystkiego dobrego w nowym roku, a przede wszystkim szczęścia. Ja takiej rozgadanej Katarzyny Nosowskiej mogę słuchać godzinami, zwłaszcza, że z jej wypowiedzi przebija przede wszystkim pokora i mnóstwo dystansu do siebie, a talentu jej nie brakuje!
Recenzowała: Monika Matura