Lindsey Stirling w Krakowie (relacja)
Nie od dzisiaj wiadomo, że łączenie śpiewu i tańca to sztuka, która nie każdemu się udaje. A co z tańcem i grą na skrzypcach? To wydaje się jeszcze trudniejsze, a jednak Lindsey Stirling udowodniła, że nie jest to niemożliwe. 24 lutego wesoła skrzypaczka wystąpiła w krakowskiej Tauron Arenie.
Lindsey Stirling jest mi znana od momentu, w którym do sieci trafiło "Crystallize", już wtedy jedni byli zachwyceni połączeniem skrzypiec z muzyką elektroniczną inni oskarżali skrzypaczkę o profanację. Amerykanka niewiele robiła sobie jednak z narzekań tych drugich i dzielnie tworzyła kolejne kompozycje. Piątkowy koncert stanowił część promocji jej najnowszego wydawnictwa "Brave Enough". Tej nocy najwięcej czasu artystka poświęciła właśnie ostatniej płycie. Koncert otworzył "The Phoenix", a po nim przyszedł czas na pierwszy tego wieczoru utwór z wokalem w postaci "Love's Just A Feeling". To właśnie po tym utworze Lindsey przywitała się z publicznością i powiedziała, że bardzo cieszy się z powrotu do naszego kraju. Zapytała również o to ile osób widziało jej pierwszy występ w Polsce. W odpowiedzi na ilość rąk w górze śmiała się mówiąc, że wygląda to tak, jakby już wszyscy widzieli ją na żywo. Następnie skrzypaczka zagrała "Prism", podczas którego w tle pojawił się teledysk do utworu a na scenę wkroczyły tancerki. O prawdziwym show możemy jednak mówić podczas wykonywania tytułowego utworu z albumu "Shatter Me", kiedy to tancerki ubiorem przypominały baletnice, a Lindsey w niczym nie odstawała jeśli chodzi o taniec. Występ uświetniły jeszcze skąpane w kolorze złota wizualizacje. Atmosferę uspokoiło nieco "Lost Girls" warto wspomnieć, że podczas spokojniejszych utworów na scenie znajdowała się przezroczysta płachta, która pozwalała na wyświetlanie wizualizacji, co sprawiało wrażenie obecności na scenie onirycznych kształtów i kwiatów unoszących się w powietrzu.
Piątkowy show nie mógł się jednak odbyć bez sztandarowego utworu Lindsey czyli wcześniej wspomnianego "Crystalzie" oraz dwóch innych utworów z jej pierwszego albumu - "Elements" oraz "Stars Align". Od samego początku Lindsay wywijała na scenie piruety, skakała i była pełna energii. Ta żywiołowość to element, który obok muzyki oraz wystroju sceny wzbudził mój prawdziwy zachwyt. Lindsey podzieliła się z nami jednak nie tylko energią muzyczną. Znalazło się również miejsce na słowa skierowane do publiczności. Podczas tych słownych przerywników mogliśmy usłyszeć między innymi o jej zmarłym przyjacielu Jasonie Gaviati, któremu poświęciła piosenkę "Gavi's Song". Nieco później opowiedziała również o stracie ojca, który umarł na raka. Podkreśliła, że chociaż było jej ciężko i mogłaby mieć żal o to, że ktoś odszedł, wyraża wdzięczność za to, że mogła spotkać tak wspaniałe osoby. Słowa te podkreśliła wykonując "Those Days". To niejedyne wspomnienia, którymi podzieliła się tej nocy do swoich fanów. Wspominała również czasy w których wystąpiła w America Got Talent i gdy mówiono, że nigdy nie zapełni sali koncertowej. "-Czyżby?" - powiedziała rozglądając się po zapełnionej Arenie. "Ludzie sukcesu nie dlatego odnieśli sukces, bo nigdy się nie mylili, popełniali błędy wiele razy ale nigdy się nie poddali - mówiła Amerykanka niczym coach z przesłaniem, trudno było jednak nie uwierzyć w jej słowa patrząc jak tej nocy tańczy i gra i mając świadomość jak wiele pracy musiało ją to kosztować.
Trwający półtorej godziny koncert skrzypaczka zakończyła bisem w postaci "Roundtable Rival" oraz "Don't Let this Feeling Fade" oba wykonane z równą energią i brawurą. Nie oddałabym piątkowemu koncertowi sprawiedliwości, gdybym nie wspomniała również o licznych tej nocy atrakcjach dodatkowych, które miały miejsce na scenie. Mowa o strojach, które Lindsey zmieniała często i chętnie oraz takich smaczkach jak sztuczka z przecinaniem jej na pół w skrzyni. Ta pełna energii dziewczyna uświadomiła mi po raz kolejny, że pasją i ciężką pracą można osiągnąć sukces i spełnić swoje marzenia, nawet jeśli wydają się ona na początku zupełnie nierealne. A przy tym dała mi tak dużo energii, że na długo nie zapomnę tego koncertu.
Teskt: Monika Matura