Linkin Park - "One More Light" (recenzja)
Linkin Park to jeden z tych zespołów, który budzi wokół siebie spore kontrowersje za sprawą przemiany muzycznej, którą przeszedł na przestrzeni lat. Chyba wiele osób zapomniało już dawno o tym, że grali oni kiedyś nu metal, część fanów pogodziła się z tym faktem, a druga część nie może im tego zapomnieć. Najwyższy jednak czas raz na zawsze pożegnać się z przeszłymi tęsknotami o ostrym graniu.
O tym, że nowy album będzie wyjątkowo grzeczny świadczyły już utwory singlowe. Zwłaszcza pierwszy z nich "Heavy". Dla mnie to chyba najdelikatniejszy utwór w historii zespołu. Przesłuchanie całego albumu nieco zmienia środek ciężkości, całość utrzymana jest bowiem w podobnym brzmieniu, na tle którego wspomniana piosenka nieszczególnie się wyróżnia. Otwierający płytę "Nobody Can Save" przynosi ze sobą sporą dawkę elektroniki. Jest to całkiem udana kompozycja, może nie zapadnie w pamięć na długo ale za to na pewno przyniesie sporo radości w czasie jej słuchania. Nieco więcej znanego nam grania spod znaku Linkin Park znajdziemy w "Good Goodbye", z udziałem Pusha T i Stormzy, swoją obecność zaznaczył także Mike Shinoda. Elektroniką uraczy nas też "Talking To Myself" z pewną dawką perkusji i gitar, tutaj znajduje się też bodaj najmocniejsza partia wokalna Chestera. Jednak prawdziwą perełkę stanowi dla mnie dopiero "Battle Symphony" spokojne i zrównoważone, ale z dużym potencjałem przebojowości.
Elektroniczną passę kontynuuje "Invisible", w którym momentami także pobrzmiewa jakiś pierwiastek dawnych albumów, choć dość odległy. Niczym dokonanie Owl City brzmi "Sorry For Now". Gdyby ktoś kilka lat temu usłyszał pierwsze dźwięki "Halfway Right". Ta piosenka zapewne zaskoczyłaby wielu, gdyby nie otoczenie w którym się znajduje. W aspekcie kojącej elektroniki i spokojnych wokali nie zmienia się nic do końca albumu.
Linkin Park na najnowszym albumie spiłowali swoją drapieżność do poziomu zera. Po dawnych wykrzykiwanych przez Chestera wokalach próżno szukać tu śladu. Ta zmiana zachodziła w nich stopniowo z albumu na album, choć jeszcze "The Hunting Party" mogło poszczycić się kilkoma ostrymi momentami. W 17 lat od wydania debiutu, muzycy zamienili nu metalowy szlif na radiowe brzmienie elektroniki, to ukoronowanie na pewno nie przypadnie do gustu fanom alternatywy. Być może jednak taka zmiana przypadnie do gustu nowym wyznawcom. Jeśli będziecie mieli otwarte umysły i zapomnicie o przeszłości tych panów, to możecie spędzić przy tym albumie miłe chwile, zwłaszcza jeśli szukacie letnich klimatów. Nigdy nie sądziłam, że napiszę takie słowa w odniesieniu do tego zespołu, ale właśnie stali się potencjalnymi wytwórcami letnich przebojów.
Tracklista:
1. "Nobody Can Save Me"
2. "Good Goodbye"
3. "Talking to Myself"
4. "Battle Symphony"
5. "Invisible"
6. "Heavy (feat. Kiiara)"
7 "Sorry for Now"
8. "Halfway Right"
9 "One More Light"
10. "Sharp Edges"
Recenzowała: Monika Matura
Warto posłuchać: "Battle Symphony", "Invisible", "Sorry for Now
Ocena: 4/6