
RELACJA: Żar walki o lepsze jutro nie wygasa z wiekiem, czyli Roger Waters w krakowskiej Tauron Arenie
Pozwólcie Państwo, że z góry przeproszę za brak obiektywizmu. Pink Floyd jest zespołem uwielbianym przeze mnie „od zawsze”, a jedynym „prawdziwym” głosem PF w mojej opinii jest Roger Waters i zapewne pozostawi to ślad na tej relacji.
Zacznijmy jednak od początku. Gdy Live Nation ogłosiło, że w moim rodzinnym mieście wystąpi Waters wiedziałem, że muszę tam być. Swoją drogą LN w tym roku sprowadza do Krakowa same wielkie firmy: Metallica, Ozzy, Perl Jam, Iron Maiden, Marsiaków (30 Seconds to Mars)…
Wróćmy jednak do piątkowego wieczoru w Tauron Arenie, do której z różnych stron zmierzały tłumy odziane w koszulki z ceglanym murem lub też pryzmatem rozszczepiającym światło. Znak to niechybny, że wszyscy liczyli na sporą dawkę utworów Pink Floyd. Zresztą nazwa trasy „Us and Them” (przebój Floydów z „The Dark Side Of The Moon”), dawała ku temu spore nadzieje. Zająłem swoje miejsce na bocznej części trybun, jak się potem okazało to właśnie „boczki” tym razem były najlepszym wyborem i patrzyłem jak powoli zapełniają się trybuny i płyta. Serce rosło gdy uświadomiłem sobie, że na sali nie ma praktycznie wolnych miejsc - jak to cieszy, że jest tylu miłośników dobrej muzyki!
Scena bez większych konstrukcji spowita była czernią i dymem. Za nią wielki ekran i element, którego dotąd tam nie widziałem - rampa ciągnąca się pod sufitem środkiem sali od sceny po koniec płyty. Chwilę po 20 rozjaśnił się ekran za sceną i pojawił się na nim obraz plaży z siedzącą postacią, a z głośników popłynęły dźwięki śpiewnego intro, podczas którego muzycy w półmroku zajęli miejsca na scenie. Gdy ucichł dźwięk, włączone zostały reflektory a w ich świetle pojawił się Waters wraz z muzykami i zaczął się koncert. Na początek “Speak to Me”, “Breathe“, “One of these Days” . Z głośników płynęły dźwięki świadczące o klasie artystów i o tym, że głosu Watersa czas się nie ima. Ów głos czarował i porywał na muzyczną wycieczkę. Czar ów wzmacniały wizualizacje wyświetlane na wielkim telebimie: kosmiczne przestrzenie, ruiny budynków, ludzkie ciała… Nagle pojawiły się na nim dziesiątki zegarów, a zewsząd zaczęło otaczać nas ich tykanie.
To zasługa dodatkowych głośników zainstalowanych wokół Tauron Areny i na wspomnianej wcześniej konstrukcji. Znak to niechybny, że pora na „Time”. Nie będę opisywał tego co działo się podczas każdego utworu z osobna (ich listę znajdziecie Państwo na końcu tego tekstu), a skupię się tylko na „perełkach” . Do takich niewątpliwie należało wykonanie „Welcome To Machine” podczas którego okazało się, że poprzeczna rampa pod sufitem ma kolejne zadanie- zainstalowano na niej reflektory i stroboskopy, które błyskając i oświetlając sinym różnokolorowym światłem publiczność, tworzyły niesamowitą ponurą atmosferę.
Zresztą, to nie jedyny moment gdy, światło doskonale uzupełniało przekaz. Pamiętacie początek „Another brick in the wall (part II)”? Zaczyna się od “You, Yes You! Stand still laddie!” Pomyślcie jak musiała się czuć osoba na płycie areny na której skupiło się światło punktowego reflektora wyrywając ją z ciemności panującej wokół. Pewnie tak jak ów chłopiec wskazywany przez nauczyciela… Nie była to jedyna niespodzianka podczas grania „cegieł” (połączonej części 2 i 3), albowiem na scenie pojawiły się dzieci z krakowskiej Akademii Przyszłości odziane w pomarańczowe stroje przypominające więzienne uniformy.
Dzieciaki wykonały dynamiczny układ taneczny w rytm śpiewanych słów:
"We don't need no education
We don't need no thought control
No dark sarcasm in the classroom
Teachers leave them kids alone…"
pozbywając się symbolicznych strojów, pod nimi mając czarne podkoszulki z napisem „Resist” i pokazując wzniesionymi zaciśniętymi pięściami, ze gotowe są walczyć o swą wolność. „To Wasze dzieci, dzieci z Krakowa” przedstawił małych gości Waters. „One wiedzą , że mają prawa i muszą o nie walczyć”. Tu nastąpiło przypomnienie o prawach człowieka i rada skierowana do nas Polaków- by były w pełni respektowane należy oddzielić państwo od religii. Jakiejkolwiek religii. Po tych słowach Roger poprosił o krótką przerwę. Zespół udał się na odpoczynek, a na telebimie czerwonymi zgłoskami na czarnym tle wypisywane były ostrzeżenia dotyczące tego co dzieje się obecnie na świecie: neofaszyzmu, wyzysku ludzi, dewastacji środowiska.
Po przerwie znowu przypomniał nam się Waters w roli bojownika o lepsze jutro. Przypuścił bezpardonowy atak na kreujących obecny świat wirtualny (Resist Mark Zuckerberg, a na telebimie pojawiło się hasło „Resist”. - Resist Mark Zuckerberg! To koleś, który na studiach zaczynał od paskudnej, aplikacji służącej do oceny dziewcząt „hot or not”. 10 lat później jest multimiliarderem i cenzorem Internetu) i rzeczywisty- polityków i ich sposób rządzenia.
Z głośników płynęły słowa utworów „Dogs” and „Pigs”. Ze wspomnianej uprzednio rampy zsunęły się ekrany na których wyświetlano zadowolonych z siebie polityków, skupiając się głównie na Donaldzie Trump’ie, cytaty jego słynnych, delikatnie mówiąc niezbyt mądrych wypowiedzi. Na ekranach zsuniętych z rampy pojawiły się mury więzienne, a nad nimi dymiące kominy. W międzyczasie Waters ubrał maskę świni i wznosił nad głową wielkie tablice z hasłami „Pigs rule the Word” a następnie „Fuck the pigs”. Nad głowami publiczności pojawił się latający w koło balon w kształcie świni z wymalowanym na bokach hasłem „pozostań człowiekiem” po polsku i angielsku. Jej przelotowi towarzyszyło chrumkanie z głośników wokół areny. Ze sceny płynęła muzyka, a także płomienne przemowy, których głównym bohaterem był Trump („fuck him with both hands”). Potem „Money” i „Us and Them” z wstrząsającymi zdjęciami nierówności społecznych.
Przerwa? Czyżby koniec? Nie- artyści wywołani brawami pojawiają się na znowu na Scenie. Waters zaczyna opowiadać skąd bierze się jego bunt- to mama brała go w latach 60 XX wieku na protesty przeciw broni atomowej („kretyńskiej broni, której nie da się użyć bez rozwalenia świata”).
Co po takiej przemowie może zostać zagrane? Tylko „Mother”! Pod koniec utworu nad publicznością zapada ciemność a lasery kreślą piramidę, przez którą przechodzi rozszczepiany promień światła, powoli pojawia się kolejny utwór- „Comfortably Numb”. To kolejny utwór odśpiewany przez całą Arenę. Tym razem wszyscy stoją, ci na płycie (to akurat oczywiste) jak i ci na sektorach! Magia! Łzy w oczach, włosy podnoszące się na rękach…
Niestety to był ostatni utwór, bo po nim już tylko wielkie brawa i podziękowania od artysty dla publiczności. I huragan oklasków dla tych na scenie: Watersa, wokalistek Jess Wolfe i Holly Laessig, Joey Waronker (Perkusja), Gus Seyffert (Gitara wokal), Jonathan Wilson (gitara) Drew Erickson (klawisze), Ian Ritchie (saksofon), Jon Carin (multiinstrumentalista), Dave Kilminster (gitara prowadząca, wokal). I wierzcie mi Państwo brawa te były w pełni zasłużone.
Autor relacji: Piotr „Bobas” Kuhny
Zdjęcia artysty dzięki uprzejmości Artura Rakowskiego, zdjęcia z dalszego planu Aneta i Piotr Kuhny- tu przepraszamy za jakość, użyliśmy sprzętu dozwolonego przez organizatora.
Lista utworów zagranych 03.08.2018 w krakowskiej Tauron Arenie:
Część 1:
- Speak to Me (Pink Floyd song)
- Breathe (Pink Floyd song)
- One of These Days (Pink Floyd song)
- Time (Pink Floyd song)
- Breathe (Reprise) (Pink Floyd song)
- The Great Gig in the Sky (Pink Floyd song)
- Welcome to the Machine (Pink Floyd song)
- Déjà Vu
- The Last Refugee
- Picture That
- Wish You Were Here (Pink Floyd song)
- The Happiest Days of Our Lives (Pink Floyd song)
- Another Brick in the Wall Part 2 (Pink Floyd song)
- Another Brick in the Wall Part 3 (Pink Floyd song)
Część 2:
- Dogs (Pink Floyd song)
- Pigs (Three Different Ones) (Pink Floyd song)
- Money (Pink Floyd song)
- Us and Them (Pink Floyd song)
- Smell the Roses
- Brain Damage (Pink Floyd song)
- Eclipse (Pink Floyd song)
Bis:
- Mother (Pink Floyd song)
- Comfortably Numb (Pink Floyd song)