RELACJA: OFF Festival w Katowicach. Alternatywne odkrycia i koncerty gwiazd za nami
Blisko 15 tysięcy widzów dziennie bawiło się podczas koncertów w malowniczej Dolinie Trzech Stawów podczas OFF Festivalu 2018 w pierwszy weekend sierpnia. Na pięciu scenach wystąpiło wielu już uznanych, a także znakomicie zapowiadających się artystów.
Koncerty, które przejdą do historii katowickiej imprezy to z pewnością występy m.in. M.I.A., Charlotte Gainsbourg, Grizzly Bear, The Brian Jonestown Massacre, Big Freedia, Aurory, Unsane czy Marlona Williamsa. Trzynasta edycja alternatywnego festiwalu Artura Rojka za nami.
Impreza od lat ściąga miłośników odkrywania muzyki, poszukiwaczy niesztampowych brzmień, którym daleko od głównego nurtu i komercji. Nie inaczej było tym razem. Na zaproszenie Artura Rojka, dyrektora artystycznego OFF Festivalu, na terenie Doliny Trzech Stawów, prezentowali się muzycy z Polski i zagranicy.
Ideą OFFa jest prezentacja szeroko rozumianej muzyki alternatywnej, artystów, których twórczość wymyka się oczywistym klasyfikacjom gatunkowym. Jednocześnie organizatorzy stawiają na masową publiczność, która poza poszukiwaniami, na festiwalu chce spotkać się z prawdziwą legendą gatunku.
Charlotte Gainsbourg, fot. Patrycja Wanot
W tym roku taką propozycją był koncert brytyjsko-francuskiej piosenkarki i aktorki Charlotte Gainsbourg, która wręcz „wyszeptała” swój intymny i zachwycający występ. Artystka występowała na bardzo ciekawie i nowocześnie zaaranżowanej scenie wśród prostokątnych, podświetlanych elementów i wiszących nad muzykami luster. Obiekty te w trakcie koncertu zmieniały swoje ułożenie. Przypomniane zostały największe hity Gainsbourg, ale też nowe utwory, które powstały na tle osobistych strat piosenkarki.
fot. Anna Konopka
Wyczekiwany był niedzielny występ brooklyńskiej formacji rockowej Grizzly Bear czy M.I.A., piątkowej headlinerki, która w bardzo taneczny sposób łączy hip-hop, muzykę electro czy dancehall ze swoimi mocnymi i zaangażowanymi politycznie tekstami. Zgodnie z oczekiwaniami publiczność dostała wyreżyserowane show (być może przesadnie), efektowne układy taneczne w wykonaniu raperek, które towarzyszyły M.I.A. na scenie. Niestety koncert zakłóciły problemy techniczne, co wyraźnie zirytowało piosenkarkę.
M.I.A., fot. Patrycja Wanot
Gwiazdą piątkowych koncertów był też m.in. amerykański zespół wykonujący rocka psychodelicznego - The Brian Jonestown Massacre. Ta grupa również zaprezentowała się na scenie głównej i to właśnie ona, a nie M.I.A., dała prawdopodobnie najlepszy koncert tego dnia. O dobre nastroje słuchaczy zadbał aż 8-osobowy skład formacji, która zagrała hipnotyzujący koncert.
Prócz czterech gitar i perkusji, muzycy wykorzystali m.in. tamburyn i dzwonki, które publiczność odprężyły, rozkołysały i uspokoiły. To nie znaczy jednak, że mocniejszych gitarowych momentów brakowało. Dla wielu ten zespół z pewnością był odkryciem festiwalu.
The Brian Jonestown Massacre, fot. Anna Konopka
Nieco wcześniej, na tej samej scenie, fenomenalnie zaprezentował się Kult, który w całości zagrał płytę „Spokojnie” z 1988 roku, która brzmi tak aktualnie w czasach obecnych.
- Jakoś dziwnie się stresuję. Sporo tu was - wyznał na wstępie Kazik, wokalista i lider zespołu.
Potem napięcie tylko rosło, a publiczność nagradzała muzyków brawami. Wykonując kolejne utwory z albumu, który powszechnie uchodzi za kultowy dla polskiego rocka i najlepszy krążek Kultu, wokalista przypominał historie związane z powstaniem kawałków.
Kult, fot. Anna Konopka
Koncert znakomicie uzupełniały bardzo nowoczesne, ale niezbyt nachalne wizualizacje.
W bardzo taneczne i refleksyjne nastroje wprawił publiczność energetyczny występ zespołu Hańba!. Ta formacja od dawna uchodzi za fenomen na polskiej scenie, który w tekstach nawiązuje do międzywojennej historii Polski, a ich koncerty ściągają rzesze fanów dobrego punku, muzyki folkowej i niebanalnych tekstów. Wokalista w pewnym momencie pozwolił się podrzucać na rękach uradowanym fanom, a wokół roztańczonego tłumu unosiły się tumany kurzu.
Hańba!, fot. Anna Konopka
W sobotę porcję ostrego rocka zaserwowała grupa Unsane z Nowego Jorku. Usatysfakcjonowani byli wszyscy ci, którzy kochają emocje, wrzaski i dynamiczne sytuacje. Nie może być inaczej gdy muzycy przemawiają do swoich słuchaczy takimi gatunkami jak noise rock i post hardcore. A zapowiedzi organizatorów, że „ich brudny, wściekły noise rock ponownie stał się najlepszą ścieżką dźwiękową do rzeczywistości”, okazały się całkowicie słuszne.
Unsane, fot. Anna Konopka
Szeroko komentowany był „wariacki” koncert Turbonegro. Fanów tej punk rockowej formacji na festiwalu poznać było można bez problemu - wyznacznik to dżinsowe, obszyte logami kapeli kurtki, a także kapitańskie czapeczki. A na scenie była prawdziwa moc i energia, wygłupy, zachęcanie publiczności do zabawy i skandowania sprośnych tekstów.
fot. Anna Konopka
To właśnie Turbonegro rozpętali pod sceną wściekłe pogo i nic dziwnego, bowiem gitary w ich rękach wydawały potężne brzmienia, a choć sceniczne stroje muzyków nasuwały na myśl stróżów prawa, to w rzeczywistości byli to pełnoprawni organizatorzy dzikiej i pozbawionej wszelkich hamulców zabawy. Wizerunek imprezowych Norwegów podkreślały liczne tatuaże i makijaże. Jeszcze chwilę po ich zejściu ze sceny, zabawa pod nią trwała w najlepsze. I to chyba najlepsza rekomendacja twórczości tej grupy. Podobnego zdania byli uczestnicy koncertu.
Turbonegro, fot. Anna Konopka
- Na OFF-ie szukam inspiracji, odkrywam nowe dźwięki, można to nazwać muzycznym "ładowaniem baterii". W tym roku moim faworytem jest norweska grupa Turbonegro, takiego szaleństwa na scenie dawno nie widziałam - podkreśla Natalia Siedlaczek, uczestniczka festiwalu.
- Świetne koncerty dali także The Mystery Lights, Usane oraz The Brian Jonestown Massacre. Jeśli chodzi o ten ostatni zespół to Joel Gion zachwycił grą na tamburynie. Z nowoczesnego brzmienia duże wrażenie zrobiła na mnie Aurora, drobna dziewczyna o niebanalnym głosie. Dodam jeszcze The Como Mamas. Zawsze chciałam na żywo usłyszeć prawdziwe gospel.
Aurora, fot. Anna Konopka
I rzeczywiście objawieniem soboty dla wielu była z pewnością drobna i słodko wyglądająca blondynka ukrywająca się pod scenicznym pseudonimem Aurora. Artystka, choć niepozorna, swoim czystym, przeszywająco ostrym śpiewem i mocną gestykulacją w jego trakcje, przyprawiała ludzi o ciarki na skórze, wielu wprawiła w żywe oczarowanie.
fot. Anna Konopka
Sama ze sceny zapewniała, jak wielkim przeżyciem i szczęściem dla niej jest powrót do Polski, a ogromna publiczność zgromadzona pod Sceną Leśną przyprawiła ją o wzruszenie, którego nawet nie potrafiła ukryć ocierając łzy. Od swoich fanów dostała kwiaty, ale też liczne owacje. O tej norweskiej diwie, jej potężnym głosie, sentymentalnym stylu bycia i ciekawej kombinacji muzyki electro, którą wykonuje z pewnością jeszcze nie raz usłyszymy.
Marlon Williams, fot. Anna Konopka
W niedzielę dobrze wybrali wszyscy, którzy odwiedzili Scenę Trójki. Tam prezentował się m.in. z zespołem Marlon Williams, songwriter i gitarzysta z Nowej Zelandii. Troje gitarzystów, choć bardzo skupionych na swoim graniu, potrafiło mistrzowsko wyczarować fantastyczną energię i atmosferę, która udzieliła się publiczności w namiocie i daleko poza nim.
To było melancholijne, ale bardzo piękne granie. W podobnym klimacie zaprezentował się kolejny zespół na tej samej scenie - Clap Your Hands Say Yeah, który zagrał indie rocka rodem z Brooklynu i Filadelfii.
Clap Your Hands Say Yeah, fot. Anna Konopka
Ostatniego dnia dużą publiczność zgromadziła Big Freedia z Nowego Orleanu, która nie tylko nieźle rapowała, ale też przez cały koncert kazała śpiewać ze sobą swoje piosenki, ale też zaskakujące covery, m.in. … Adele. Artystka zaprezentował odmianę hip-hopu nazywaną muzyką bounce, za której uchodzi za niekwestionowaną królową. Na OFF Festivalu wystąpiła w tym roku cała masa innych znakomitych artystów. Wydarzeniem był na przykład koncert Wednesday Campanella, czyli mieszkanka hip-popu, electro, muzyki punk i electro z Japonii.
fot. Anna Konopka
- Japonka z Wednesday Campanella dała jeden z najlepszych koncertów na jakich byłem. Podczas festiwalu nie chodzę z koncertu na koncert, ale każdego roku przywiozę jakiś zespół, którego muzyka zostaje ze mną na dłużej. Tym razem nie było inaczej - mówi Jakub Żołędziewski z Opola, uczestnik tegorocznej edycji.
Big Freedia, fot. Anna Konopka
- Poza tym OFF Festival to dla mnie przede wszystkim atmosfera tego miejsca, spotkania z przyjaciółmi.
Na OFF Festiwalu wystąpili również m.in. Sonbird, The Como Mamas, The Mistery Lights, Jon Hopkins Live, Fontaines D.C., Bishop Nehru, Sorja Morja, Coals, Graftmann, Daniel Spaleniak, No Age, Ariel Pink, Kapela ze Wsi Warszawa, Furia, Sierść, Zola Jesus.
Przez wszystkie trzy dni czynna była również Kawiarnia Literacka, której kuratorką była pisarka Sylwia Chutnik. Jej gośćmi byli m.in. Lech Janerka, Magdalena Grzebałtowska i Jakub Żulczyk. Nie brakowało gorących dyskusji i ciekawych słuchowisk.