RECENZJA: Little Mix -"LM5"
Choć zazwyczaj staram się trzymać rękę na pulsie i wiedzieć co i kiedy zostaje wydane, to niekiedy zostaję zaskoczona, podobnie rzecz miała się w przypadku Little Mix. Możecie sobie tylko wyobrazić, jakie zdziwienie dopadło mnie gdy w dniu premiery otrzymałam informację o nowym krążku tego zespołu.
Karierę Little Mixe śledzę w zasadzie od początku, choć moją uwagę przykuł ich drugi album "Salute". Od tej pory wydawane przez nich albumy odsłuchuję w całości z wielką pieczołowitością. Owszem, przyznaję, że niekiedy mylą mi się one z Fifth Harmony, które niestety miały doskonały początek, ale kolejne pyty notowały stopniowy spadek. W przypadku Little Mix o spadku nie ma mowy, każda kolejna płyta to świetnie skrojony i nie zjadający własnego ogona pop. Panie po dwóch latach powracają ze świeżym krążkiem i szykujcie się, że znowu zagoszczą na listach przebojów.
Z racji zaskoczenia premierą tego albumu nie miałam absolutnie żadnych oczekiwań względem tego krążka, przystąpiłam więc do jego przesłuchiwania z ciekawością i z wielką przyjemnością, jak się później okazało. Na płycie znajduje się krótki wstęp w postaci "The National Manthem" ukazujący piękne, blisko anielskie głosy dziewczyn.Po nim następuje „Woman Like Me” z udziałem Nicki Minaj, którą trudno pomylić z kimkolwiek innym. Z racji obecności raperki dziewczyny też śpiewają nieco inaczej niż zazwyczaj, ale na pewno nie rapują. Obecność Nicki Minaj stanowi rodzaj ciekawostki. Nie wnosi niesamowicie wiele do utworu, ale wpasowuje się dobrze w kawałek. Później mamy do czynienia z naprawdę świeżym „Think About You”, któremu blisko do utworów Sii. Ostatecznie to naprawdę fajny kawałek, na swój sposób nawet wzruszający. "Strip"" brzmi zaś niczym dawna Britney Spears. Choć znacznie atrakcyjniej jest w "Monster in me", udanej balladzie. Z kolei "Joan of Arc" pełne jest wokalnych uniesień. "Love a Girl Like" jest lekko gitarowe i nieco ożywcze. Niezobowiązujące i nienarzucające się jest „Told You So”, oparte o wokale dziewczyn i gitarę akustyczną, ta oszczędność środków sprzyja utworowi. Sprawia, że to jeden z najlepszych kawałków na tym albumie. Nieco zaskakujące jest „Wasabi”. Brzmi niczym utwór Destiny's Child albo Christiny Aguilery. Słuchając tej płyty mam momentami wrażenie, że dziewczyny nieustannie sięgały po patenty swoich starszych koleżanek. Nie jest to w sumie nic negatywnego. Pełne elektroniki jest "More Than Words". Odświeżające zaś "Motivate", które pędzi przed siebie i nie bierze jeńców, niecodzienne zaś "Notice". Płytę wieńczy piękne "The Cure", pełne mocy i radości.
Ta płyta ciągle zaskakuje, nie jest może niesamowicie odkrywcza, bo wszystko to już gdzieś słyszeliśmy, ale robi to w sposób nienachalny i jest naprawdę miło. To nie jest album dla tych, którzy chcą się przekonać do popu, to jest album dla tych, którzy szukają czegoś lekkiego i niezobowiązującego i lubią pop. Dla nich "LM5" będzie płytą idealną. Zdecydowanym atutem dziewczyn po raz kolejny są ich uzupełniające się wokale, ale i różnorodność, płyta nie jest miałka, nie nudzi. Każdy z 14 kawałków coś w sobie ma i z chęcią posłuchamy go wiele razy.
Tracklista:
1. The National Manthem
2. Woman Like Me
3. Think About Us
4. Strip
5. Monster In Me
6. Joan Of Arc
7. Love a Girl Right
8. American Boy
9. Told You So
10. Wasabi
11. More Than Words feat. Kamille
12. Motivate
13. Notice
14. The Cure
15. Forget You Not
16. Woman's World
17. The Cure (Stripped)
18. Only You (Cheat Codes x Little Mix)
Autor recenzji: Monika Matura
Ocena: 5/6
Warto posłuchać: "The Cure", "Tol You So", "Motivate"