25 stycznia 2007
14:01
Info

Kylie Minogue "Showgirl Homecoming Live" - recenzja
Podwójny album Kylie Showgirl Homecoming Live to pierwsze wydawnictwo koncertowe Kylie Minogue dokumentujące wspaniałą trasę koncertową.
“Kylie Showgirl – Homecoming Live” zarejestrowano w Sydney, podczas drugiego koncertu z trwającego obecnie tournee.
Poniżej prezentujemy fragment recenzji płyty:
Wydawało się, że nowe wydawnictwo Kylie „Showgirl Homecoming Live” to nic innego jak powtórka materiału z ostatniego DVD tylko w wersji audio. Nic bardziej mylnego! Ten dwupłytowy krążek udowadnia, iż każdy występ filigranowej Australijki to żywy spektakl, pozbawiony wyraźnych schematów tak charakterystycznych dla wielkoformatowych przedsięwzięć. Powiem więcej: te dwa wypełnione po brzegi krążki brzmią ciekawiej i oferują dużo większe urozmaicenie niż koncert oglądany na ekranie telewizora. Dlaczego tak się dzieje? Według mnie przyczyna leży w doborze kompozycji oraz umiejętności budowania napięcia poprzez wszelkie prologi, intra i odstępstwa od ustalonych aranżacji. Niemożliwe? Wystarczy posłuchać „Burning Up”, które przybrało bardzo cybernetyczną formę, dodatkowo wzbogacone o rytmikę i fragmenty pamiętnego przeboju Madonny „Vogue” – sprawia to naprawdę porażające wrażenie...
Dalszą część recenzji można przeczytać tutaj:

“Kylie Showgirl – Homecoming Live” zarejestrowano w Sydney, podczas drugiego koncertu z trwającego obecnie tournee.
Poniżej prezentujemy fragment recenzji płyty:
Wydawało się, że nowe wydawnictwo Kylie „Showgirl Homecoming Live” to nic innego jak powtórka materiału z ostatniego DVD tylko w wersji audio. Nic bardziej mylnego! Ten dwupłytowy krążek udowadnia, iż każdy występ filigranowej Australijki to żywy spektakl, pozbawiony wyraźnych schematów tak charakterystycznych dla wielkoformatowych przedsięwzięć. Powiem więcej: te dwa wypełnione po brzegi krążki brzmią ciekawiej i oferują dużo większe urozmaicenie niż koncert oglądany na ekranie telewizora. Dlaczego tak się dzieje? Według mnie przyczyna leży w doborze kompozycji oraz umiejętności budowania napięcia poprzez wszelkie prologi, intra i odstępstwa od ustalonych aranżacji. Niemożliwe? Wystarczy posłuchać „Burning Up”, które przybrało bardzo cybernetyczną formę, dodatkowo wzbogacone o rytmikę i fragmenty pamiętnego przeboju Madonny „Vogue” – sprawia to naprawdę porażające wrażenie...
Dalszą część recenzji można przeczytać tutaj:

reklama