Improwizatorzy z Pink Freud

 

Pomimo tego, że tytuł płyty wskazuje na punkową formę całego nagrania, nowy album Pink Freud to czysta improwizacja, która swoje korzenie ma bardziej we free-jazzie niż punkowo-rockowych formach.

 

Koncert promujący album odbył się w Zachęcie. W dosyć kameralnym gronie wysłuchano materiału pochodzącego z „Punk Freud”. Każdy z wykonywanych utworów przyjmowany był przez zgromadzonych bardzo entuzjastycznie, co z pewnością świadczy o tym, że prezentowany materiał przypadł publiczności do gustu. Lider zespołu, basista Wojciech Mazolewski pokazał nie tylko wyżyny muzycznej techniki, ale sprawdził się ponownie jako znakomity improwizator, jak chociażby w kompozycji Charlesa Mingusa „Canon”, będącą ostatnią pozycją na płycie. Swój instrument wyeksplatował tego wieczoru do granic możliwości, momentami wijąc się po scenie niby Jaco Pastorius z projektu Punk Jazz. Reszta muzyków, w tym Tomasz Ziętek na trąbce oraz ...na saksofonie i ...na perkusji także pokazała, że w technice z pogranicza free czują się jak ryba w wodzie. Wszyscy grali z wielkim zaangażowaniem i energią, wkładając zarazem w te „dzikie” improwizacje głębokie emocje. Ich pełne swobody i niesamowitej ekspresji wykonania nie były bowiem pustym natłokiem dźwięków, ale muzyką improwizowaną z wielkim wyczuciem. W drugiej części koncertu dołączyły skrzypce i wiolonczela, co stylistycznie lekko przypominało granie członków zespołu Art Ensemble Of Chicago, mało delikatnie obchodzących się ze strunami swoich instrumentów.

 

Nic więc dziwnego, że wydaniem „Punk Freud” zainteresowała się tak duża wytórnia, jaką jest Universal, bo to porcja naprawdę dobrego grania. Pozostaje zatem życzyc tym uzdolnionym muzykom, by pod skrzydłami tak renomowanego wydawcy, jeszcze bardziej rozwinęli skrzydła i dotarli ze swoim projektem do jak najszerszej publiczności.

 

TEKST & FOTO: Kamila Czerniawska