![](/img/artykuly/1920w/relacja-skillet-w-klubie-studio-52886.webp?1682110036)
RELACJA: Skillet w Klubie Studio
20 listopada w krakowskim Klubie Studio wystąpiła formacja Skillet. Był to trzeci w tym roku koncert Amerykanów w naszym kraju. Muzycy odwiedzili nas w ramach trasy promującej ich najnowsze wydawnictwo "Victorious".
Zanim na scenę weszła gwiazda wieczoru, mogliśmy podziwiać amerykańską formację Devour The Day, która wystąpiła w roli supportu. Grupa zaprezentowała rockowo-metalowe granie, które porwało zgromadzonych fanów i rozgrzało publiczność do czerwoności. Formacja nie tylko zaprezentowała swój autorski materiał, ale i cover Nirvany "Smells Like Teen Spirit". Wokalista zespołu dziękował za ciepłe przyjęcie, a nawet powiedział "dziękuję" po polsku.
Punktualnie o 20:15 na scenę weszła gwiazda wieczoru - Skillet. Podczas środowego koncertu Amerykanie zagrali przekrojowy materiał, z czego najwięcej piosenek pochodziło z dwóch ostatnich albumów, wśród nich znalazło się "Feel Invincible" otwierające z pełną mocą koncert, "Lions", "Anchor", "Legendary" czy "Stars". Nie zabrakło też sztandarowych kawałków jak "Awake and Alive", "Hero", "Monster" czy "Whispers in The Dark". Praktycznie każdy ich kawałek to spora dawka energii płynąca ze sceny, a pod sceną podskokom i wspólnemu śpiewaniu nie było końca. Warto wspomnieć, że przed zaśpiewaniem "Victorious", John Cooper wspomniał o tym, że jest dużym fanem Linkin Park, dlatego śmierć Chestera bardzo go zasmuciła. Właśnie to wydarzenie było inspiracją do napisania wspomnianej piosenki, która ma między innymi wesprzeć osoby chcące popełnić samobójstwo. "Świat bez Was będzie gorszym miejscem" - mówił wokalista Skillet". Nie był to jedyny moment, w którym przemawiał on do publiczności, przed zaśpiewaniem "Hero" przyznał, że to piosenka dla jego bohatera, który sprawia, że każdego dnia chce mu się żyć, a jest nim Jezus.
Skillet po raz pierwszy widziałam pięć lat temu podczas koncertu w Warszawie, zachwycili mnie wtedy, z jednej strony zgodnością brzmienia z płytą, z drugiej energią, mocą i pasją, którą ze sobą przywieźli. Trudno było ustać w miejscu, choć na chwilę. Tym razem nie było inaczej. Sporą zasługą tego stanu jest też smykałka zespołu do tworzenia wpadających w ucho kompozycji. Praktycznie każdy ich kawałek to potencjalny hit. Na koncertach dochodzi do tego świetny kontakt z publicznością. Skillet to prawdziwe koncertowe bestie. Warto dodać, że podczas wykonywania "You Ain't Ready" wokalista miał do rąk przytwierdzone wyrzutnie dymu, co robiło naprawdę spore wrażenie.
Podczas środowego koncertu nie zabrakło w zasadzie żadnego kawałka, który chciałam usłyszeć. Muzycy w pełni wykorzystali koncertowy potencjał najnowszego albumu. Choć do słuchania Skillet nie przyzna się zapewne żaden metalowy maniak, to jestem pewna, że nawet miłośnicy ciężkich brzmień, nie byliby w stanie ustać w miejscu na krakowskim koncercie. Występy Amerykańskiej grupy zawsze utwierdzają mnie w przekonaniu, że ilość sprzedanych przez nich płyt nie jest przypadkiem.
Autor relacji: Monika Matura