RECENZJA: Karaś/Rogucki - "Ostatni bastion romantyzmu"
Zrodzenie się nowych kooperacji po rozpadzie lub zawieszeniu działalności rodzimych zespołów, to zjawisko dość popularne również na polskim rynku muzycznym. Niedawno do grona takich formacji dołączył duet Karaś/Rogucki. 14 lutego na półki sklepowe trafił ich debiutancki album „Ostatni bastion romantyzmu”.
Muzyka zespołu Coma, a w szczególności ich pierwsze trzy albumy, była mi bardzo bliska. Dlatego podobnie jak wielu fanów byłam zdziwiona zawieszeniem działalności przez wspomniany zespół. Zaś ogłoszenie współpracy pomiędzy Piotrem Roguckim i Kubą Karasiem stanowiło dla mnie dość zaskakującą, ale i intrygującą informację. Dlatego do ich debiutanckiego dokonania podchodziłam bez szczególnych oczekiwań i zostałam miło zaskoczona.
Panowie potrafią zaciekawić „Kilka westchnień” stanowi świetne otwarcie albumu. Posłuchajcie refrenu i podwojonego wokalu Roguckiego. Tekstowo otrzymujemy charakterystykę otaczającej nas rzeczywistości, na czele z mediami społecznościowymi, a także wątki dotyczące zagłady i końca wszystkiego. Muzyka i teksty świetnie tu ze sobą współgrają, choć w zasadzie to cecha całej płyty. Singlowe „Bolesne strzały w serce” otwiera pędząca gitara, ponownie posłuchamy nieco o miłości w czasach mediów społecznościowych. Do tańca skłoni Was z kolei najpewniej „La petite mort”. „Nie mogę spać” jest chyba najbliższe Comie pod względem tekstowym, i tylko brzmienie czasami wyrywa nas z tego przeświadczenia. W całym zestawie moje serce podbiły od pierwszego przesłuchania „Witaminy” oraz „Świecę we wszystkich kierunkach”. Ta druga to bodaj najbardziej romantyczna piosenka na tym krążku, ta pierwsza z kolei ma w sobie sporo z dokonań Comy.
„Ostatni bastion romantyzmu”, czyli młodość i doświadczenie, które świetnie się uzupełniają. Na albumie usłyszymy brzmienia i teksty pochodzące z rodzimych kapel obu panów, ale wspólnie stworzyli zupełnie nową jakość. Maniera wokalna Roguckiego i jego pełne metafor teksty świetnie pasują do elektronicznych eksperymentów Karasia, w których nie zabrakło gitar, a nawet orientalnych wstawek. Dzięki różnorodności ten album zostanie z nami na dłużej, ale i nie znudzi się zbyt szybko. To naprawdę ciekawa pozycja dla fanów rodzimych zespołów obu panów, ale i poszukujących nowinek muzycznych.
Tracklista:
01. Kilka westchnień
02. Bolesne strzały w serce
03. La Petite mort
04. Nie mogę spać
05. Na Zakręcie
06. Świecę we wszystkich kierunkach
07. Witaminy
08. Ciociosan
09. Katrina
10. Taka ilość słońca
11. 1996
Autor recenzji: Monika Matura
Ocena: 6/6
Warto posłuchać: "Kilka westchnień", "Bolesne strzały w serce", "Witaminy", "Świecę we wsystkich kierunkach"