19 kwietnia 2007
00:16
Info
Sonic Sp. z o.o. ul. Mścisławska 6
01-647 Warszawa
Czerwonowłosa blondynka
Nowy album nowojorskiej grupy Blonde Redhead, zatytułowany "23", to kolejny - obok płyt TV On The Radio, Celebration, Beirut, Wolf & Cub czy Scotta Walkera - jasny punkt w ciekawie ostatnio ewoluującej ofercie muzycznej zasłużonej wytwórni 4AD.
Delikatny, atmosferyczny dreampop emanujący z „23" to nie tylko znak, że wokalistka Kazu Makino (Japonka, a jakże) i jej partnerzy znaleźli w londyńskiej firmie przytulny dom, ale także, że łatwo nawiązali duchową więź z zamieszkującymi go duchami z lat 80.
Momentem przełomowym w karierze Blonde Redhead był ich chronologicznie szósty, ale pierwszy nagrany dla 4AD album „Misery Is A Butterfly" (2004). Pierwotne, pieczołowicie doglądane przez Pete'a Shelleya (perkusistę Sonic Youth) avantrockowe inklinacje zespołu wprawdzie już zostały odrzucone na płycie „Melody Of Certain Damaged Lemons" z 2000 roku, jednak dopiero na „Butterly" w pełni ujawnił się niebywały dar Blonde Redhead do tworzenia atmosferycznego, melodyjnego kameralnego rocka. „23" idzie krok dalej, malując pastelowymi barwami senne pejzaże, w których dziewczęcy, rozpięty między melancholią a rozmarzeniem głos Kazu idealnie wtapia się w delikatne elektroniczne i gitarowe brzmienia i szmery, budujące przepastną niczym kosmos przestrzeń dźwiękową.
Tak jak niegdyś Shelley, tak teraz ważną rolę w ewolucji zespołu odegrali Chris Cody (Yeah Yeah Yeahs, TV On The Radio) jako inżynier dźwięku oraz Alan Moulder (My Bloody Valentine, Killers) i Rich Costey (Franz Ferdinand, Bloc Party, Muse) jako mikserzy.
W ciągu ponad 12 lat działalności Blonde Redhead odbyli długą, choć niespieszną stylistyczną podróż, która zdecydowała o ich przemianie w jeden z najbardziej oryginalnych i najsilniej oddziaływających na emocje słuchacza zespołów na współczesnej scenie rockowej. „23" pokazuje, że tę podróż - a może ucieczkę z avantrockowego nowojorskiego getta - warto było zaryzykować.
Delikatny, atmosferyczny dreampop emanujący z „23" to nie tylko znak, że wokalistka Kazu Makino (Japonka, a jakże) i jej partnerzy znaleźli w londyńskiej firmie przytulny dom, ale także, że łatwo nawiązali duchową więź z zamieszkującymi go duchami z lat 80.
Momentem przełomowym w karierze Blonde Redhead był ich chronologicznie szósty, ale pierwszy nagrany dla 4AD album „Misery Is A Butterfly" (2004). Pierwotne, pieczołowicie doglądane przez Pete'a Shelleya (perkusistę Sonic Youth) avantrockowe inklinacje zespołu wprawdzie już zostały odrzucone na płycie „Melody Of Certain Damaged Lemons" z 2000 roku, jednak dopiero na „Butterly" w pełni ujawnił się niebywały dar Blonde Redhead do tworzenia atmosferycznego, melodyjnego kameralnego rocka. „23" idzie krok dalej, malując pastelowymi barwami senne pejzaże, w których dziewczęcy, rozpięty między melancholią a rozmarzeniem głos Kazu idealnie wtapia się w delikatne elektroniczne i gitarowe brzmienia i szmery, budujące przepastną niczym kosmos przestrzeń dźwiękową.
Tak jak niegdyś Shelley, tak teraz ważną rolę w ewolucji zespołu odegrali Chris Cody (Yeah Yeah Yeahs, TV On The Radio) jako inżynier dźwięku oraz Alan Moulder (My Bloody Valentine, Killers) i Rich Costey (Franz Ferdinand, Bloc Party, Muse) jako mikserzy.
W ciągu ponad 12 lat działalności Blonde Redhead odbyli długą, choć niespieszną stylistyczną podróż, która zdecydowała o ich przemianie w jeden z najbardziej oryginalnych i najsilniej oddziaływających na emocje słuchacza zespołów na współczesnej scenie rockowej. „23" pokazuje, że tę podróż - a może ucieczkę z avantrockowego nowojorskiego getta - warto było zaryzykować.
reklama
Może Cię zaciekawić: