28 lipca 2007
13:00
Info

ROD STEWART, GDAŃSZCZANIN ZE SZKOCJI - Relacja
Sentymentalna podróż w przeszłość, naznaczona wysoko-oktanowymi przebojami - tak można określić czwartkowy wieczór z Rodem Stewartem w Stoczni Gdańskiej. Był to pierwszy koncert tego blondwłosego muzyka w Polsce, jak i pierwszy koncert tego typu w Stoczni Gdańskiej. Po elektronicznych dźwiękach Jeana Michela Jarre'a i progresywno-rockowych popisach Davida Gilmoura, przyszedł czas na raczej popowy repertuar. Z całą pewnością warto było się tam znaleźć.
Całość rozpoczęła się humorystyczną wizualizacją ukazaną na kilkudziesięciu metrowym ekranie LED, przedstawiającą karierę Stewarta w formie filmowego trailera. Już od tego momentu było wiadomo, że ten koncert to w pełni przemyślane i fachowo zaprezentowane przedsięwzięcie. Po ponad minucie, Rod zaskakując widownie wyskoczył spod wysuniętego w publiczność 20-metrowego podestu, wykopując w powietrze pierwszą z blisko 50 podpisanych piłek, zaczynając przy tym pierwsze wersy "Tonight I'm Yours" (dosłownie i w przenośni).
Wokalnie i pod względem zachowania na scenie, ten Brytyjski wokalista prezentował poziom sprzed dobrych 20. lat, pozostawiając za sobą wielu współczesnych młodzików. Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na jego pracę nóg, wyczucie godne zawodowego tancerza oraz popisowe "wywijanie" ponad głową statywem od mikrofonu. Nienaganny strój i charakterystyczna bujna fryzura umiejętnie dopełniały przydymiony wokal, obecny w muzyce rozrywkowej od lat 60-tych.

Pierwsza połowa koncertu obfitowała raczej w szlagiery, oscylujące w w granicach akustycznego popu i pierwszej połowy lat 70-tych. Pojawił się także przebój "Some Guys Have All The Luck" oraz znane z albumu 'Still the Same...' covery "It's a Heartache" i wspomagane osobistymi zdjęciami Roda "Father and Son". Tempo koncertu zdecydowanie zostało podkręcone przy nagraniu z 1991 roku "It Takes Two", pierwotnie wykonywanym w duecie z Tiną Turner, którą tutaj zastępowała Natasha Pearce.


Pierwsza połowa koncertu obfitowała raczej w szlagiery, oscylujące w w granicach akustycznego popu i pierwszej połowy lat 70-tych. Pojawił się także przebój "Some Guys Have All The Luck" oraz znane z albumu 'Still the Same...' covery "It's a Heartache" i wspomagane osobistymi zdjęciami Roda "Father and Son". Tempo koncertu zdecydowanie zostało podkręcone przy nagraniu z 1991 roku "It Takes Two", pierwotnie wykonywanym w duecie z Tiną Turner, którą tutaj zastępowała Natasha Pearce.
Szkoda, że w Polsce tego typu koncerty, wykonawców jak Rod Stewart, odbywają się raz na kilka lat. Po dwóch godzinach spędzonych z taką muzyką, chciałoby się to wszystko zobaczyć i usłyszeć jeszcze raz od samego początku.
Tekst: Mikołaj Florczak
Foto: Jerzy Bartkowski, Mikołaj Florczak
Tekst: Mikołaj Florczak
Foto: Jerzy Bartkowski, Mikołaj Florczak








więcej: www.rodstewart.com
reklama