WYWIAD: Marcel Różanka (Oberschlesien)
O kondycji muzyki metalowej, sile programów talent show i porównaniach z Rammsteinem. Autor: Michał Bigoraj • 31 lipca 2016Oberschlesien był jednym z zespołów, który zagrał w na 22. edycji Przystanku Woodstock. Pomiędzy koncertami udało nam się porozmawiać z Marecelem Różanką, założycielem i perkusistą śląskiego zespołu.
Michał Bigoraj: Jak oceniasz kondycję muzyki metalowej w naszym kraju?
Marcel Różanka: Powiem tak: jest bardzo dobrze. Wszyscy czujemy teraz, że muzyka metalowa wraca do łask i przestała być niewidoczna, czy wręcz w podziemiu, a wchodzi na salony. Coraz częściej organizowane są koncerty i festiwale metalowe. Jest fajnie. Uważam, że rynek metalowo-rockowy kwitnie.
Przystanek Woodstock słynie z tego, że poza rockiem, który jest tu muzyką dominującą, bardzo często pojawiają się zespoły grające folk, reggae, a także metal, który zawsze jest mile widziany w tym miejscu. Chciałem jednak zapytać o coś innego. Zarówno bowiem Oberschlesien, jak i Enej, z którymi rozmawiałem niedawno, swoją popularność zawdzięczają w ogromnej mierze programowi „Must Be the Music” (Enej wygrał jego pierwszą edycję, Oberschlesien był drugi w czwartej – przyp. M.B.). Jaka według Ciebie jest realna siła programów typu talent show i jak sukces w nich osiągnięty przekłada się na dalsze losy zespołu?
Jeśli chodzi o talent show, to my jesteśmy najlepszym i szczęśliwym zbiegiem okoliczności bądź przykładem, bo nam się po prostu udało. Chciałbym powiedzieć tym wszystkim, którzy chcą się wybrać do tego typu programu, że warto to zrobić. Jest to bowiem szansa, by się pokazać, by skonfrontować swoją twórczość z tym, co ludzie rzeczywiście o niej sądzą. Jeżeli robicie to dobrze, to idźcie. Jeżeli macie na to pomysł, jesteście kompletni, to także idźcie. Nie wolno siedzieć z tym w piwnicach, domach, garażach itp. Trzeba z własnym materiałem iść, gdzie tylko można i się zaprezentować. Myśmy poszli i nam się udało. Oczywiście ktoś powie, że media sprzedają swoje rzeczy, że je wypaczają itd. Ale ja w to nie wierzę, bo jeżeli ktoś przychodzi z własnym pomysłem i jest kompletnie gotowy na to, co chce robić i co chce grać, to taki program mu nigdy w życiu nie zrobi krzywdy.
Tak, ale zgodzisz się chyba z tym, że popularność zespołu Enej, jest większa niż Wasza, głównie dzięki stacji RMF FM, która współpracuje z Polsatem przy okazji „Must Be the Music”. Wy oczywiście gracie o wiele trudniejszą w odbiorze dla przeciętnego słuchacza muzykę. Was raczej w stacjach komercyjnych, nawet wspomnianej, nie usłyszymy. A Enej jest w nich grany non stop. Jak to wytłumaczysz?
Tak. Jeszcze mamy w Polsce taką sytuację, że podstawowym radiem, praktycznie stuprocentowo pokrywającym cały nasz kraj i mającym hegemonię, jest RMF FM. I ono puszcza muzyka taką, którą chłopaki z Eneja – którzy są zresztą naszymi przyjaciółmi – grają i która pod to radio pasuje. Nasza niestety już nie. Takie zespoły jak my muszą czekać na stacje bardziej sprofilowane, których siła niedługo będzie większa, mam nadzieję, jeszcze większa, jak AntyRadio czy Eska Rock. Nie wiem, czy jeszcze są jakieś popularne rockowe stacje, słyszalne na cały kraj…
Chyba tylko te dwie.
No właśnie. Mam więc nadzieję, że te które są, będą się wzmacniały, a inne będą powstawały, bo chętnych do słuchania takich stacji jest bardzo dużo, coraz więcej. Tak jak powiedziałem wcześniej, muzyka rockowa i metalowa, po prostu cięższa, jest w natarciu. Ale chciałoby się też, by Ci, którzy kreują muzykę w RMF-ie, pomyśleli, by stworzyć wreszcie miejsce dla takiej muzyki jak nasza.
Zapytam przewrotnie na koniec o to, o co pewnie jesteś pytany bardzo często. Czy wieczne porównania do Rammsteina Was irytują, cieszą czy macie już do tego duży dystans?
My mamy do tego od początku jak największy dystans. Myśmy bowiem jak każdy zespół na świecie posmakowali trochę inspiracji jakiegoś innego zespołu, który był nam bliski. I to nigdy nie będzie dla nas ujma. Z tym że wszyscy jednak, którzy nas obserwują i śledzą rozwój naszego zespołu, to wiedzą, że jest to tylko i wyłącznie ta inspiracja w dobrym tego słowa znaczeniu i z każdym utworem, z każdą płytą idziemy w swoim kierunku. Nawet jakby ktoś chciał nam na „krzywy ryj” przyczepić łatkę Rammsteina, to już po prostu nie może.
Zgadzam się. Dla mnie od początku była to tylko inspiracja, a nie kalka tego zespołu. Macie własny styl, w którym wiadomo, że Wasza śląskość jest bardzo mocno zaznaczona, więc jak ktoś jota w jotę porównuję Was do Rammstaina, to po prostu nie wie, o czym mówi.
Dokładnie tak jest. Ja powiem więcej nawet. Myśmy, chcąc grać tę muzykę, zaszczepili w niej pewne podobieństwa do Rammsteina. Ale wszyscy, którzy znają industrialny metal, to wiedzą, że Rammstein wcale tej muzyki nie wymyślił! Oni także inspirowali się kiedyś innymi zespołami i sami się do tego przyznają. Mnie najbardziej cieszy to, co nas broni i jest naszą prawdą: Rammstein swoją industrialność nabył, a my ją mamy naturalną, mamy ją w żyłach z racji naszego pochodzenia, z racji naszej czarnej śląskiej ziemi przesiąkniętej industrializmem. Dlatego jesteśmy tak autentyczni i to nas zawsze obroni.
Zdjęcia wykonał Marcin Glądała.