Fryderyki 2017: Jerzy Styczyński
Cykl wywiadów przeprowadzonych w ramach tegorocznej edycji Fryderyków. Autor: Michał Bigoraj • 10 maja 2017Prezentujemy Wam cykl wywiadów przeprowadzonych w ramach tegorocznych Fryderyków. Otwieramy go rozmową z Jerzym Styczyńskim, gitarzystą zespołu Dżem, który otrzymał statuetkę w kategorii Muzyka Rozrywkowa.
Michał Bigoraj: Przede wszystkim gratuluję nagrody. Co według Pana sprawiło, że po raz pierwszy w historii Fryderyków to Wasz zespół, otrzymał Złotego Fryderyka za całokształt twórczości?
Jerzy Styczyński: Nie wiem. Może to przez naszą publiczność i fakt, że tak długo gramy. Nawet bowiem gdyby ktoś nie chciał nas zauważyć, to nas w końcu zauważył, bo jesteśmy na tej scenie już od ponad 40 lat (śmiech; korzenie grupy sięgają 1973 roku – przyp. M.B.). Może też fakt, że mamy dużo cierpliwości.
Ale siłą rzeczy można odnieść wrażenie, że skoro od Waszej ostatniej płyty studyjnej minęło już prawie siedem lat, to niektórzy obserwatorzy dochodzą do wniosku, że może myślą Panowie powoli o końcu kariery, wzorem choćby Budki Suflera.
Po pierwsze ktoś mądry kiedyś powiedział, że jak zespół gra dłużej niż 20 lat, to nie musi co chwilę wydawać nowej płyty. Po drugie ostatnio pojawiały się u nas problemy ze zdrowiem, jak nie tu, to tam. Ale gramy teraz tyle koncertów, że nawet jakbyśmy chcieli przysiąść, to nie ma na to szans i czasu. Myślimy jednak o nowej płycie, na pewno będziemy ją robić.
Jerzy Styczyński podczas koncertu Dżemu w warszawskim klubie Stodoła 2 grudnia 2016 r. Zdjęcie dzięki uprzejmości p. Marka Zięby. Źródło: www.dzem.com.pl
Zgadzam się z Panem, że zespół nie musi, a wręcz nie powinien wydawać płyty za często…
Tak, ale dodam jeszcze, że u nas to nie jest absolutnie spowodowane lenistwem ani poczuciem własnej wartości! Tak po prostu jest, nie wiem, skąd się to bierze.
O lenistwo z pewnością trudno Was posądzać, bowiem oprócz normalnych, stricte rockowych koncertów, których gracie bardzo wiele, cały czas dajecie także akustyczne i symfoniczne występy.
Zgadza się, gramy naprawdę dużo. Ale jak będzie chwila czasu i wszyscy będziemy zdrowi – na ciele, bo na umyśle to już od dawna nie jesteśmy (śmiech) – to na pewno siądziemy i zrobimy coś nowego.
A jak Pan, rockman z krwi i kości, ocenia tegorocznych nominowanych i zwycięzców Fryderyków w kategorii „Album roku – rock”? Moim zdaniem w przypadku niektórych z nich rock mocno miesza się z innymi gatunkami.
Nie moją rolą jest oceniać innych oraz inne gatunki muzyczne. Natomiast jeżeli ktoś dostał Fryderyka, to ja mogę tego tylko mocno pogratulować.
Rozmawiał: Michał Bigoraj