WYWIAD: Piotr Metz
Dawniej muzyka była ucieczką. Spróbujmy ocalić to, co było jej największą siłą Autor: Anna Konopka • 16 sierpnia 2018- Mam wrażenie, że dziś muzyka jest raczej jednorazową chusteczką, którą po wytarciu nosa wyrzucamy do kosza. Z tym się nie zgadzam, buntuję się. Czy wygram? Mam wątpliwości, ale próbuję - mówi Piotr Metz, dziennikarz, szef muzyczny radiowej Trójki.
Anna Konopka: Spotykamy się na OFF Festivalu w Katowicach. Czym dla Pana jest to wydarzenie?
Piotr Metz: Nie jestem tu pierwszy raz, więc wiem czego się spodziewać. Radiowo jako Trójka również jesteśmy z OFF-em związani od zawsze. Myślę, że sprawa jest prosta. Artur Rojek jest gwarantem tego, że to festiwal, na który można przyjeżdżać nie sprawdzając line up’u. Cokolwiek by tam było, zawsze jest OK.
Tym razem jestem pod ogromnym wrażeniem zespołu The Brian Jonestown Massacre. Przed tym koncertem wiele osób zastanawiało się, czy oni potrafią powtórzyć świetne płyty ze studia na scenie. Moim zdaniem obronili się znakomicie.
Przyznaję też, że zdarzają się w programie zespoły, które były dla mnie tylko nazwą, ale potem zamieniły się w tekst, muzykę i całokształt. Staram się obejrzeć tu jak najwięcej, biegam więc od sceny do sceny.
Można więc powiedzieć, że dobrze się Pan tu bawi.
Tak, ale to dość przekorne stwierdzenie. To festiwal, na którym można się świetnie bawić, ale pod warunkiem, że tę zabawę potraktuje się nieco inaczej. Trzeba się trochę skupić, zmęczyć, wytężyć… To zmęczenie dotyczy głównie umysłu, słuchu i paru innych rzeczy, ale nie fizyczności.
Fot. Szczecińska Agencja Artystyczna
Rozmawiamy o gatunkach i wyborach muzycznych, które są rozmaite. Mamy więc w w Polsce OFF-a, największy w kraju festiwal muzyki alternatywnej, promujący muzykę ambitną i często niszową.
Z drugiej strony mamy Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu, który w teorii ma kształtować gusta muzyczne Polaków, pokazywać trendy, ale impreza z piękną 55-letnią historią, od jakiegoś czasu zmierza w złym kierunku, nieudolnie szuka na siebie pomysłu. Lepsze edycje mieszają się z gorszymi.
Czy koncerty z muzyką alternatywną na KFPP, jak było w 2016 i 2018 roku, mogą być receptą na poprawę jakości opolskiej imprezy, a budowa line up-u OFF-a jakąś podpowiedzią dla organizatorów „Opola”?
To nie jest pytanie do mnie. Myślę jednak, że festiwal w Opolu, który rzeczywiście jest marką, w tej chwili jest festiwalem komercyjnej telewizji i to jego główne obciążenie. Ten temat jest trudny prawie dla wszystkich.
OFF Festival nie jest jedyną odpowiedzią na festiwal w Opolu. Takich imprez w Polsce jest cała masa, chociaż oczywiście ten ma bardzo mocno zarysowaną indywidualność i myślę, że to jest jego dużym sukcesem.
Nie wiem też co oznacza słowo „komercyjne” w Polsce obecnie. W przypadku Artura Rojka, festiwal znakomicie się sprzedał. Czy Opole jest na dobrej drodze? Nie wiem. To nie moja bajka, nie mój kosmos. Dopuszczam możliwość, że mogę nie mieć racji. Nie wszystko co mi się podoba, musi podobać się wszystkim. Wydaje mi się jednak, że straciliśmy jedną rzecz.
Z dzieciństwa pamiętam, że festiwal opolski był naprawdę świętem polskiej piosenki, że był miejscem, gdzie spotykali się wszyscy najlepsi autorzy, którzy specjalnie na ten festiwal pisali premiery, z tego coś zostawało. Tego mi trochę brakuje.
Wydaje mi się, że dzisiejsze Opole jest jakimś pomysłem komercyjnej telewizji na zrobienie dużej oglądalności. Nie na tym polegała oryginalna idea KFPP. Być może są takie czasy, że trzeba to zmienić. Bardzo było by mi miło gdybyśmy tę tradycję opolską mogli jednak podtrzymać.
Rozmawiamy o tym, jak zmienia się polska muzyka, jakie dziś są gusta słuchaczy. Ostatnio odeszły dwie niekwestionowane legendy krajowej sceny: Kora i Tomasz Stańko. Czy jesteśmy świadkami końca jakiejś epoki, czy oni mają godnych następców?
Jestem mocno przekonany o tym, że nie można robić tzw. sądów ostatecznych, czyli mówić, że skończyła się pewna epoka i nic już nie będzie takie samo…
Muzyka ma w tej chwili inne znaczenie niż w latach 80. i 90. W tej chwili sposobów na rozrywkę mamy multum. Dawniej muzyka była jedną z ważniejszych form, jak nie jedyną formą spędzania tego wolnego czasu.
Teraz czasy są szybkie, skrótowe, to czasy SMS-a, MMS-a, a nie całego albumu płytowego. Muzyka jest więc inaczej postrzegana, sprzedawana i odbierana.
Nie chciałbym deprecjonować artystów młodego pokolenia, takich jak Daria Zawiałow czy Brodka. Oni poruszają się w zupełnie innej rzeczywistości medialnej. Należy docenić to co robią, bo starają się to robić idąc pod prąd w bardzo trudnych warunkach, kiedy muzyka się nie sprzedaje, ludzie mają inne zajęcia, kiedy empetrójki spowodowały utratę jakości muzyki, co moim zdaniem przekłada się w sposób fundamentalny na to, czy my chcemy tej muzyki słuchać czy nie.
Czy Brodka jest nową Korą? Nie. Brodka jest Brodką. Kory już nie ma, strasznie nam smutno, żałujemy, źle odebraliśmy tą nagłą wiadomość, ale mamy inne czasy.
Natomiast spróbujmy znaleźć chwilę na zatrzymanie się, myślenie i wyrecytowanie tekstu. Spróbujmy ocalić z muzyki to, co dawniej było jej największą siłą. Muzyka bowiem była ucieczką. Mam wrażenie, że dziś jest raczej jednorazową chusteczką, którą po wytarciu nosa wyrzucamy do kosza. Z tym się nie zgadzam, buntuję się. Czy wygram? Mam wątpliwości, ale próbuję.
Czasy się zmieniają, ale czego mimo wszystko młodzi artyści mogą się uczyć od dawnych muzyków, od gwiazd minionych lat?
Trzeba sobie stawiać wysoko poprzeczkę. Nieważne jaką dziedzinę sztuki uprawiamy. Jeżeli odniesiemy sukces, nie dzielmy go na dwadzieścia mniejszych. Spróbujmy postawić sobie poprzeczkę tak wysoko, żebyśmy prawie nie mogli jej dosięgnąć. Wtedy kolejne podejścia mogą zaowocować czymś nowym i kreatywnym. Jeśli będziemy wciąż powtarzać sukces, to się nie stanie.
Jak mądrze słuchać muzyki, jak ją odkrywać?
Dziś słuchamy przeglądają Internet, pisząc smsy i robiąc coś jeszcze… Spróbujmy słuchać muzyki koncentrując się tylko na tej jednej czynności. Wtedy na pewno odbierzemy ją inaczej.
Trudno mi wskazać jakiegoś jednego ciekawego wykonawcę, ich jest cała mnóstwo. Na myśl przychodzi mi jednak taki zespół, który najpierw zaczął, potem się zastanowił, zrobił sobie przerwę i wrócił. To Oxford Drama z Wrocławia.
Dziękuję za rozmowę.