"Odi Et Amo" jest moim wokalnym "portfolio" - wywiad z Magdaleną "Medeah" Stupkiewicz
Autor: Monika Matura • 26 czerwca 2015
12 czerwca na półki sklepowe trafiła ósma płyta zielonogórskiego Artrosis. W związku z premierą "Odi Et Amo" rozmawialiśmy z wokalistką zespołu Magdaleną "Medeah" Stupkiewicz. Przeczytacie o planowanej trasie koncertowej i trudnościach z jakimi spotkał się zespół podczas nagrywania nowego albumu.
Monika Matura: Dlaczego nadajesz płytom nazwy w języku łacińskim? Czy ma to coś wspólnego z Twoimi studiami i biologią?
Medeah: Akurat w tym przypadku nie. Nie wszystkie mają przecież łacińskie tytuły. Tak wyszło. Jeśli chodzi o płytę "Odi Et Amo" to po pierwsze, fajnie mi to brzmi. Po drugie - "Nienawidzę i kocham" brzmiałoby mniej uniwersalnie.
Kto jest podmiotem najnowszego album?
Na pewno jest to osoba dojrzała, która niejedno już przeszła. Ma bogaty bagaż doświadczeń. Poznała smak miłości, rozczarowania, gniewu i nienawiści. Tematem przewodnim albumu jest miłość i nienawiść. Dwa bardzo napędzające do działania uczucia. Mogące również działać bardzo destrukcyjnie. Bywa, że w związku obydwa te teoretycznie przeciwstawne doznania współistnieją. Kochamy kogoś zarazem nienawidząc.
Dlaczego zmieniliście tytuł albumu?
Pierwotnie ta płyta miała nosić tytuł "Laudanum", jako, że jest to mój ukochany utwór tym albumie. Zazwyczaj te najfajniejsze według nas stają się tytułowymi. Utwór "Odi Et Amo" powstał jako jeden z ostatnich, dlatego dopiero po jakimś wykrystalizował nam się właściwy tytuł. Brzmieniowo to puszczenie oka do starszych fanów naszych wydawnictw, dlatego też stał się singlem.
Śpiewasz na tym albumie raz spokojnie, a raz drapieżnie, czy któryś z tych wokali sprawia Ci trudność?
Nie. Wszystko zależy od emocji, od muzyki, aranżu i klimatu utworu, a nawet atmosfery w studio podczas nagrywania. Staram się te wszystkie czynniku odpowiednio połączyć i wyważyć. Wiele zależy także od tekstu. Na tej płycie na pewno jest dużo emocji. Słychać gniew, ból, rozmarzenie. O płycie "Odi Et Amo" mogę śmiało powiedzieć, że jest moim wokalnym „portfolio” [śmiech].
Rzeczywiście, sporo tego gniewu słychać...
Bo takiej, a nie innej tematyki ta płyta dotyka. Dla fanów moich zmysłowych, spokojnych wokali przebrnięcie przez pierwsze trzy numery na płycie stanowić będzie pewne wyzwanie, jednak później również znajdą coś dla siebie.
Który z utworów z najnowszego albumu jest Twoim ulubionym?
Bardzo lubię utwór "Laudanum" i to jak ostatecznie brzmi. Wbrew moim przypuszczeniom świetnie sprawdza się na koncertach. Mam kilka swoich faworytów, jednak nikomu niczego nie chciałabym sugerować. Mocną stroną tego krążka jest to, że ludzie wskazują na różne swoje ulubione utwory, co pozwala wnioskować, że płyta jest „równa”. Nie ma na niej jednego wyróżniającego się utworu i później dopiero całej reszty.
Ponoć przy tym albumie po raz pierwszy pracowaliście zespołowo?
Tak, to prawda, po raz pierwszy w przypadku tej płyty zamknęliśmy się w studiu i pracowaliśmy na zasadzie jam session i luźno rzucanych pomysłów we trójkę, czyli Maciej, Gregor i ja. Równocześnie to co nam się spodobało nagrywaliśmy na tych samych próbach „na 100%”. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Przyznaję, że jeśli jeszcze kiedyś nagramy jakiś album, to prawdopodobnie właśnie w taki sposób. Do tej pory było tak, że albo ja, albo Maciej mieliśmy jakiś zarys bądź cały utwór, przynosiliśmy go na próbę i tam był dopracowywany już wspólnie. W tym przypadku w zasadzie od zera, od pierwszych dźwięków tworzyliśmy kompozycje. Czyli płyta powstawała i rejestrowana była w dużej części na próbach. Trwały one trzy czasami cztery dni. Płyta ukazałaby się prawdopodobnie wcześniej, gdyby nie awaria komputera. Na tyle poważna, że zapis naszej półtorarocznej pracy uległ zniszczeniu. Nasze morale wtedy nieco spadło i trochę potrwało zanim się ogarnęliśmy. Stąd ten wydawniczy przestój.
Czyli nie udało Wam się w ogóle odzyskać tych utworów?
Udało, ale tylko częściowo. Nie wszystkie brzmienia ocalały. Niektóre partie elektroniczne były nie do powtórzenia. Ale nie ma tego złego… Mamy dobrze brzmiącą, rockową płytę. Widocznie tak właśnie miało być. Efekt ostateczny mnie w pełni satysfakcjonuje.
Macie zamiar nakręcić teledysk?
Chcielibyśmy bardzo ale kwestie finansowe zdecydowały, że na razie nie nagraliśmy teledysku, a chcielibyśmy zrobić to porządnie gdyby do tego doszło.
Czy planujecie jakieś koncerty w ramach promocji nowego albumu?
Na razie mamy potwierdzone kilka koncertów. Najbliższy to ten 16 lipca w Bolkowie. Tam będzie można nas zobaczyć i tam będziemy celebrować oficjalnie nasze 20-lecie oraz wydanie nowego albumu. 1 sierpnia czeka nas impreza w Chorzowie w Leśniczówce. Pojawi się tam również oprócz nas Nera Nature oraz Anja Orthodox. Będzie to koncert charytatywny na rzecz schroniska i potrzebujących zwierząt. Szykuje się też typowa jesienna trasa. Zagramy między innymi w Warszawie, Gdańsku, Zielonej Górze czy Krakowie. Na dniach prawdopodobnie zamkniemy ustalenia. Wtedy o dokładnych datach poinformujemy na naszej stronie i Facebooku.
Czy uważasz, że mniej ludzi chodzi obecnie na koncerty?
To zależy na jaki zespół. Jeśli chodzi o nas, to cieszę się, że pomimo ciszy medialnej jaka w zasadzie od zawsze panuje w naszym przypadku, mamy grupę oddanych osób, która nas słucha. Te osoby pojawiają się na naszych koncertach zawsze. Wiem, że o wiele większe zespoły, niż my borykają się z problemami frekwencyjnymi na swoich koncertach. Kiedyś faktycznie było ludzi więcej, no ale cóż dorośli, pozakładali rodziny i mają inne priorytety.
Nagraliście cover Depeche Mode, czy jest szansa na wydanie krążka z coverami oraz co znalazłoby się na takim albumie?
Gdyby taki album miałby się pojawić to musiałabym się porządnie zastanowić nad jego zawartością. Jest na świecie tyle pięknych utworów, że musiałabym zawrzeć te swoje fascynacje na minimum czterech krążkach . Więc raczej nie podejmę się tego wyzwania.
Rozmawiała: Monika Matura
Autor zdjęcia: Krzysztof Nowak
Recenzja albumu "Odi Et Amo" tutaj.