Sinead O'Connor w Sali Kongresowej

Irlandzka wokalistka, która osiągnęła sukces w latach 90. coverem Prince'a "Nothing Compares 2 U" po raz kolejny odwiedziła nasz kraj.

W trakcie pracy nad materiałem na nową płytę artystka zagrała koncert w Sali Kongresowej, udowadniając, że posiada niezwykły talent, nie tylko do emocjonalnych utworów ale i także rozrywkowego repertuaru. Występ zaczął się od kilku świeżych piosenek z płyty o tytule "How About I Be Me (And You Be You)", rytmiczne dźwięki singla "4th and Vine" lub urzekające swoją szczerością "Queen of Denmark", czy "The Wolf Is Getting Married" sprawiły, że publiczność szybko odnalazła się w towarzystwie O'Connor. Co jakiś czas Sinead śpiewała a'capella, swoim mocnym charakterystycznym głosem wypełniając całą Salę Kongresową i silnie poruszając słuchaczy. Pierwsza część koncertu była przepełniona emocjami, Sinead znana ze swoich kontrowersyjnych poglądów, przekazywała całą siebie prosto do serc.

Nie zabrakło takich piosenek jak "The Last Day of Our Acquaintance", "Thank You for Hearing Me" czy "Fire On Babylon", w pewnym momencie wokalistka zadedykowała zmarłemu w tym dniu Lou Reed'owi utwór "I Am Stretched On Your Grave". W drugiej części koncertu, mimo ostrzeżeń organizatora, że wokalistka nie lubi inwazyjności pod postacią fleszów i stania blisko sceny, duża część publiczności zaryzykowała i wydaje się, że wszystko było w porządku. Uczestnicy koncertu mogli do końca bawić się pod sceną przy coraz weselszych dźwiękach zespołu Sinead, a sama artystka wieloktrotnie dziękowała za ciepłe przyjęcie. Śpiew Sinead, tak bardzo już znany szerszemu gronu trafia bardzo prosto i bespośrednio do emocji, wokalistka wiele przeszła, słychać to bardzo w jej muzyce, która momentami wręcz neurotyczna, daje dużo energii, pozytywnych emocji i przede wszystkim jako sztuka, posiada ważny przekaz, a Sinead jako odważna artystka, mimo wielu lat trwającej kariery, nie powiedziała jeszcze ostatniego zdania. 

tekst: Krzysztof Magura